Czemu ludzie są ze sobą skoro się nie kochają?
W świecie dzisiejszym ciężko o miłość, wśród fast-foodów, wirtualnej rzeczywistości, kultury obrazkowej i pokolenia porno, niektóre stare jak świat wartości zostały zastąpione przez nowe.
Teraz liczy się rozkosz i zapełnienie pustki własnej samotności. Nie ważne z kim, ważne by nie być samemu. Ktoś zaraz się oburzy i powie ale pierdolisz ziomuś, przecież wielu chce być singlami.
A ja powiem, że wkurwia mnie obłuda tego słówka, dlatego tak pierdole... No bo czym jest bycie singlem tak naprawdę? To przecież ściema. Nie oznacza bycia samemu, tylko bycie z wieloma... Singiel to synonim seryjnego monogamisty, seryjnej monogamistki. Jestem sam, więc umawiam się z kilkoma będąc jednocześnie singlem (sic!). Czyli znów zapełnienie pustki własnej samotności, jednak nie przez jedną osobę, a przez kilku partnerów.
Dlatego często rozejścia się par są spowodowane chęcią, a wręcz pragnieniem zostania singlem.
- Kochanie, ja chcę pobyć trochę sama, zrozum mnie. Nie dlatego z Tobą zrywam, że jest jakiś inny... Nie ma. Potrzebuje po prostu samotności.
A ty sączysz piwo i słuchasz jej myśląc sobie:
- Nie ma innego, jest kilku na innych... A potem wracasz do domu po rozstaniu i próbujesz opanować spływające po policzku łzy agresją:
- Tak, tak chcesz pobyć sama żeby przez wielu być ruchana...
Chociaż, może niektórzy zostają singlami i spotykają się z wieloma by wybrać jednego i znów przestać być singlem - powrót do bycia nie-singlem metodą niewidzialnej ręki, jak nieuchronny powrót do państwa podczas hipotetycznej anarchii.
Widziałem film dokumentalny o rodzinie Mormonów w USA. Koleś miał 12 żon i mnóstwo dzieci z nimi. Wszyscy mieszkali razem. Była nawet taka akcja, że jedna z jego żon była matką drugiej, a ta druga miała dziecko z ich wspólnym mężem. Jej matka też miała z nim dziecko. Autorka filmu pyta, kim zatem ta starsza jest dla tego dziecka? Babcią, czy macochą? A kim jest jej córka dla dziecka tej starszej - siostrą czy macochą?
Mormoni żyją w bigami, bo im to nakazuje religia. Może zatem faktycznie jest w tym jakiś boski plan? Może to zdrowe podejście. Może de facto zarówno mężczyźni, jak i kobiety potrzebują wielu partnerów? Może poligamia jest wpisana w nasze jestestwo. Przypomniał mi się też wywiad z Piaskiem u Jagielskiego, kiedy to piosenkarz stwierdził, że tak mocno kocha się ze swoją dziewczyną, że pozwalają sobie na zdrady.
Innymi słowy zaufali drugiej części maksymy Dostojewskiego "W prawdziwie kochającym sercu albo zazdrość zabija miłość, albo miłość zabija zazdrość..." (pozdro Fiodor, nie mylić z Tede).
Ciekawe czy opowiadali sobie o swoich skokach w bok? - Kochanie wiesz... miał dużego... ale był prymitywny, dlatego kocham Cię nadal. Ciekawe. Chore, ale ciekawe.
Nie wiem co u Piaska, ale chyba nie jest już z tą dziewczyną. Pewnie jest singlem.
Lećmy dalej oglądam film o Mormonach i myślę sobie cholera kumpel był na wyjeździe z dziewczyną i pisze, że było super ale jego laska jest beznadziejna, cytuje: hiszpanki wygrały.
A ja na to:
- To co rozeszliście się?
A on:
- Nie... Spoko. Jest dobrze...
No to pięknie - kultywuje chłopak piaskowo-mormońską tradycje nie będąc singlem, heh.
Mój tata miał 4 żony, mama była czwartą. Też kultywator z niego.
I dalej: w pracy podrywają mnie dwie dziewczyny będące w stałych związkach. Ja do jednej mówię, gdy powiedziała, że jej się śniłem: słuchaj, ale przecież Ty jesteś zajęta. A ona na to:
- Zajęty to jest kibel.
Druga wychodzi ze mną na fajki. Fajna nawet. Wracamy do roboty w windzie, ja ziewam sobie kulturalnie, a ta mnie szturcha i mówi nie śpij, nie śpij, po czym chwyciła mnie za policzek i uszczypnęła.
- Au - krzyknąłem, bynajmniej nie z rozkoszy.
Cóż specyficzny ma sposób zaczepki, nie powiem.
No i, co tam u Was? Czytacie to i co myślicie? A może zanudziłem i już śpicie i o wielu partnerach śnicie?
To zacznijmy kontrargumentować byście zaczęli o jednym śnić (lub chociaż probować w tym wieloświecie chaotycznej różnorodności).
Bo oto na ring wkracza mistrz filozoficznej wagi ciężkiej - przed Państweeeeem - starożyyyyyyyyyytnyyy Platon! / please stand up, please stand up - że se cytnę Eminema/ [ApLaUz ]
Patrzy na Mormonów, singli i Piasków spojrzeniem Sylvestra Stallone i Rockiego Balboy w jednej osobie. Proszę państwa, cóż to za pojedynek będzie... Mistrz, już szykuje pięści.
Chwyta za mikrofon i rozpierdala przeciwników swoim mitem o Androgyne. Mówi o tym, że każdy z nas w pierwotnej pełni był podwójną osobą, która rozpadła się na dwie połówki. Człowiek w swoim życiu sam jest, jedynie połową pełnej swej istoty. Dlatego też szuka drugiej połówki, by stać się na nowo jednością, tylko wtedy może osiągnąć szczęście.
Platon ma ciężko na ringu. Zostaje nokautowany wielokrotnie przez media, pełne poligamii oraz mentalne nastawienie ludzkości na przeżycie wielopartnerskiej przyjemności. Jednak podnosi się, gdyż został wsparty przez "crew" romantyków, którzy jego teorie uzupełnili o to, iż jeśli połówki nie spotkają się w tym świecie, spotkają po śmierci.
Platon nie robi jednak kariery bokserskiej, bo ma słaby PR i marketing. (Tymochowicz, pomógłbyś starożytnemu ziomkowi, a nie polityków lansujesz...)
Nieliczni, jednak stają się jego kibicami. To farciarze, którym udało się zakochać. Życzę im i sobie, by do końca życia nie zmienili barw klubowych. Chociaż w dzisiejszym świecie przefarbować się jest niezwykle łatwo. Niestety.
P. S. Post dedykuje pewnej osobie, płci pięknej, ziomalówie, która przywraca mi wiarę, w to, co napisałem, gdyż wcześniej jej nie miałem (nie licząc liceum). Pozdro dla niej. I nie myślcie sobie, że coś tam coś tam.... Nasze relacje są stricte "platoniczne" /no prawie/ A. :*
4 września 2007
Single, Mormoni, Piaski vs. Platon
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Heh. Uwielbiam czytać to o czym piszesz i dało mi do zastanowienia kilka rzeczy. Ale interesuje mnie Twoje pojęcie o zdradzie to, ze robili Mormoni oraz Twoi koledzy, nie znaczy,że tak byc powinno. Uważam, że jeśli ktoś bardzo mocno kocha to na pewno nie zdradzi, chyba że jest typem Twoich ziomków. Twoi ziomkowie chyba nie są wystarczająco dorośli,
do takiego uczucia jakim jest miłość. Przynajmniej moim zdaniem.
Boję się zdrady.... Boję się tego bólu... Zdradziło mnie 4 facetów... w tym jeden za którego miałam wyjśc a wiesz z kim ? z moją siostrą. Byłam na nią wściekła-nienawidziłam jej, dopóty dopóki nie zrozumiałam, że dobrze, że zrobili to przed ślubem... Jezu nie mogę tego pojąc. Pozdrawiam.
Prześlij komentarz