27 listopada 2009

Niekonsekwencja

To moje drugie imię.
Miałem nie palić - jaram jak smok.
Miałem zamknąć tego bloga - w głowie przez te cztery dni krzyczy głos - "jeszcze nie teraz".
Rozchwiany emocjonalnie, niezdecydowany frajer.
Po prostu uzależniłem się od pisania tego bloga. Nie mogę przestać.
Ale kiedyś to rzucę - PRZYRZEKAM - wszystkie posty skasuję - zniszczę, wirtualnie "spalę"...
Ale jeszcze nie teraz.
Cieszycie się?
Pozdro.

23 listopada 2009

The end... soon

Niedługo ten blog zakończy swój żywot. Tak być musi.
Bo coś się kończy, coś się zaczyna.
Jak w życiu.
Amen.

Where is the .... [?]

Dzieciom rozwiedzionych rodziców ciężko uwierzyć w miłość, uwierzyć w stały związek. Ciężko się zaangażować. Związki traktują jako coś przejściowego, raczej nie na stałe. Tylko dwa razy spotkałem osoby, z którymi wydawało mi się, że mógłbym spędzić resztę życia. Raz w liceum tzw. pierwsza miłość (pamiętam jak snuliśmy plany o domu z basenem... szczenięce marzenia) - nie ziściło się, byliśmy gówniarzami, wyidealizowaliśmy siebie - łączyło nas "sprawdzanie" świata - odkrywanie doznań zmysłowych, przeżywania wszechrzeczy po raz pierwszy. Drugi raz przez internet - też idealizm - brak kontaktu realnego powoduje snucie wyobrażeń, nadbudowywanie i konfabulowanie (choć może i prawdopodobne, bo w tym przypadku była jeszcze dość mocno dająca mi siłę do działania intuicja... i sny...ale skąd można to wiedzieć, przecież się nie zna tak naprawdę). Jak można cokolwiek wiedzieć, budować widząc się w realu 3 razy. Nawet nie pamiętam jak pachnie...
Pozostanie jako piękne wspomnienie istoty, dzięki której uwierzyłem, że między kobietą a mężczyzną może istnieć wieź nie tylko zmysłowa ale też duchowa. Może każdy potrzebuje niespełnienia w miłości, by ją pielęgnować w sobie. Może pojawiła się tylko po to bym uwierzył w Boga i doznał łaski miłości właśnie, ale miłości bezinteresownej, do wszystkich istot i ludzi zgodnie z najważniejszym Przykazaniem. Miłości, która niekoniecznie wiąże się ze związkiem. Widocznie Bóg nie postawił mi jej na swej drodze byśmy byli razem [choć z drugiej strony abstrahując od intuicji świetnie całuje a podobno to ludzka ślina zawiera białka zgodności tkankowej kodowane przez gen MHC, które reagują podczas pocałunku, przesyłając nam sygnał, czy dana osoba jest do nas dopaswana genetycznie i możemy z nią mieć potomstwo (musi zawierać inny zestaw genów MHC, które odpowiadają za odporność immunologiczną). Może dlatego prostytutki się nie całują... nie chcą wiedzieć czy dany samiec byłby dobrym ojcem.]
Jakoś trzeba ułożyć sobie życie, a nie tkwić w iluzji, że się kiedyś odezwie, znów na tydzień, dwa kontaktu.
Tylko z kim? Bo czy można wchodzić w relacje uczuciową skoro z góry się wie, że będzie np. tylko na przezimowanie? Bo tylko takie opcje spotykam ostatnimi czasy, a nad jedną mocno się zastanawiam... Czy można przyzwyczajać drugą osobę do siebie, do swojego zapachu, dotyku, szeptu, krzyku skoro z góry się wie, że w pewnym momencie powie się "nara"? Gdy jest pociąg, dobrze się rozmawia, ale brakuje tego "czegoś"? Czasem ma się dosyć bycia singlem, chciałoby się przytulić, pośmiać, pójść do kina czy teatru z płcią przeciwną, obudzić obok drugiej osoby... Ale to stricte egoistyczne, gdy z tyłu głowy miga lampka "to nie to", "to nie to"... Niegdyś dwa lata tak miałem łudząc się, że lampka w końcu zgaśnie. Nie zgasła. Nie chciałbym znów się w coś takiego pakować, więc w większości wypadków wypad do kina kończy się pocałunkiem w policzek i suchym z mojej strony - Zdzwonimy się., a ich niepewnym i lekko zdziwionym - OK. I tak już ponad 2 lata.

Nie angażuj się jeśli nie jesteś pewien, nie chcesz kolejnej skrzywdzić... Heh. I ta niepewność przekłada się nawet na objęcie czy chwycenie za rękę (mówię o relacjach, które mogłby zaistnieć głębiej, abstrahuje oczywiście od z góry ustalonych niezobowiązujących akcji, które są, a raczej były jak transakcja na allegro - wystawiamy sobie komentarze i więcej się nie widzimy... Brrr....)

Jednak teraz nadchodzą pewne zmiany w moim życiu, planuje wynająć coś w swoim mieście i chyba jestem słabym człowiekiem, bo potrzebuje wsparcia w tej "akcji". Byłoby to egoistyczne, wbrew mojej przemianie, gdybym wkręcił w siebie kobietę o której myślę... ale dobrze się rozmawia... można chyba spędzić ze sobą tę zimę... Ale ponoć dziewczyna, która spędziła nawet jedną niezobowiązującą noc fizycznie z mężczyzną przeżywa rozstanie z nim przez kilka dni jako swego rodzaju żałobę... Cóż może jednak zagryźć zęby i nie wkręcać się... choć w tym wypadku ciężko się będzie wycofać, bo już się wkręciła i mnie to kręci, że się wkręciła... Tak, kręci mnie adoracja kobiet (podobnie jak Ciebie Jarcik, gadaliśmy o tym wczoraj na gg - pozdro :) - kręci mnie ich inicjatywa, ich "zdobywanie", oczywiście po uprzednim moim. Irytuje mnie bierność w tych istotach. Współczuje takim.

- Nie zawsze jesteśmy z osobami, które kochamy - mówi mi koleżanka z Katowic.
"Jeśli świat zrobi ze mnie dziwkę, ja zrobię z niego burdel" - ma w opisie inna.

Smutne to wszystko. Jesienne. Przedzimowe.
Już się chyba nie zakocham. Związki z kobietami już tylko będą pod hasłem - "przezimowanie".
Nie będę miał dzieci - będę singlem-mnichem, wkładającym serce w moją jedyną miłość, jaka nie ustaje (nie licząc krótkiej separacji w 2007 r.) - TWORZENIE. Może taka jest Wola Boga.

Post napisany podczas słuchania kultowej płyty BLACK EYED PEAS

P. S. Chyba się starzeje ;/

2 listopada 2009

Fraszka na Zaduszki

Z DNA niegdyś powstałeś
W DNA się obrócisz
Z DNA wskrzeszony zostaniesz
Więc czemu się smucisz?
:)