28 września 2007

Love x 2

Wśród wietrznych istot, które spotkałem na swojej drodze istniały dwie, które w jakimś tam stopniu kochałem. Pierwszą miłością młodzieńczą i szaloną, drugą nieco dojrzalszą, ale też szaloną ;) I to obie mnie rzuciły... I dla obu nagrałem kawałki pożegnalne... Jeden nienawistny, drugi rozpaczliwy... Można to tłumaczyć tym, że pierwszy z z nich został nagrany, gdy miałem 17 lat, a drugi gdy 24. Oto kawałki:

1998 rok
(zgadza się, to nie pomyłka, nagrywam rap od prawie 10 lat)
Dla Natalii
(kliknij aby posłuchać lub zapisać):
/ suko_NEIVIL.mp3 /

2006
Dla Małgorzaty
Ksiaze z bajki


Pierwsza dziewczyna jest po rozwodzie, nie ma dzieci z tego co wiem, a druga wręcz odwrotnie, bez rozwodu póki co, za to w ciąży ze swoim mężem (kurcze nie wiem czemu ani jedna ani druga na swoje wesela mnie nie zaprosiły ;). Pozdrawiam obie.

...Reszta jest milczeniem...

Lilia 4-ever

Raz w życiu byłem na dziwce, co sądząc po swoich znajomych raczej rekordem nie jest. Ponadto kiedyś na Red Light District w Holandii taka fajna mulatka chciała mi obniżyć stawkę z 50 euro do 30 euro, bo się jej spodobałem, ale wtedy się nie skusiłem, bo nie jestem zwolennikiem tego typu usług.
Jednak pewnego letniego dnia tego roku sperma zbyt mocno uderzyła mi do głowy i postanowiłem skorzystać z faktu istnienia tego najstarszego zawodu świata. I od razu powiem: nigdy więcej.
Znalazłem ładną niunię, zadzwoniłem i poszedłem. I od razu na wstępie słyszę:
- Oj. Wiesz co, mam tylko pół godzinki dla ciebie... bo tam już ktoś czeka.
A ja pytam czyli ile? A ona, że 100. A za godzinę 150, więc odzywa się we mnie skąpstwo i mówię, że umawialiśmy się na godzinkę przecież. Ona mówi no dobrze, ale przyjdź później.
No to pojechałem do miasta, załatwiłem jakieś rzeczy (chyba garnitur kupowałem na jakieś wesele czy coś). Załatwiłem i wracam. I widzę tą czarnowłosą piękną niunię z dużymi piersiami ubraną w strój Ewy... i widzę też, że zmęczona jest... Mówi z nadzieją w głosie:
- Myślałam, że nie przyjdziesz...
Heh. Ale przyszedłem biedna zagubiona istoto. Niestety przyszedłem. - myślę.
Po krótkiej rozmowie zaplaciłem i przeszliśmy do rzeczy, a ona co chwila że... musi się wysmarkać (sic!). I cały czas wstawała i smarkała. Nie wiem jak Wy, ale ja aż tak zboczony nie jestem... ale mówię no nic, może naprawdę jest chora. Więc jak już se smarknęła to położyła się. Ja mówię - wskocz na mnie, a ona, że nie ma siły (sic!). No nic. Trudno. Zatem zaczynam całować jej piersi, a ona:
- Nie liż mnie tak... Kurwa całą mnie ośliniłeś!
Wkurw narasta, podniecenie spada, ale nic... mówię - oj, sorki...
I dalej działam.
Zadziałałem.
Odpoczywam.
A ona mówi, że mogę już iść. A ja mówię jak to? Przecież godzina miała być, zostało jeszcze 40 minut. A ona: no tak, ale w godzinie jest jeden raz przecież.
No to się wkurwiłem i ją zbluzgałem. Myślałem, że pójdzie do ochroniarza i wyjebią mnie na zbity pysk... ale nie... Wyobraźcie sobie, że co innego się wydarzyło... Coś zupełnie innego.
Popłakała się......
Biedna zagubiona istota...
Wstałem, ubrałem się i wyszedłem. Ochroniarz nie był potrzebny, sumienie wystarczyło.
Na przystanku jednak cały czas zastanawiałem się, czy udawała jedynie czy też rzeczywiście zrobiło jej się smutno. Po chwili jednak przypomniał mi się film "Lilia 4-ever" autora "Fucking Amal" i przestałem się zastanawiać. Byłem pewien.
Nigdy więcej nie zapłacę za seks. Przecież nie muszę.

P. S. Wiecie co to jest "zegar"? Heh. Ja się ostatnio dowiedziałem i... w sumie sex party może kiedyś tak, ale dziwkę już nie. Serio. Pozdro.
P. S. 2. Dla wszystkich zagubionych istot: http://www.uczucie.yoyo.pl/ Yoł, yoł ;)

26 września 2007

Pragnąc dobra... /NE na Śląsku c. d./

Wczoraj w nocy wróciłem do Łodzi. Jadąc PKS-em wspominałem swój pobyt na Śląsku i parę rzeczy sobie uświadomiłem.
Jestem idealistą, infantylnym Don Kichotem: pragnę dawać ludziom dobro, pragnę by się zmienili. Tak też było na egzaminie. Podchodzę do kolegi z pierwszego roku (dziś już drugiego) i mówię mu co myślę o jego pracy na planie. Mówię szczerzę, bo widziałem jakie miał problemy, jaki chaos panował u niego. Chcę dobrze. A on to odbiera wręcz odwrotnie. Mówi: ja już Cię nie chcę słuchać, po co wyładowujesz na mnie swoje frustracje? Ja mówię, że to nie frustracje, tylko chcę Ci pomóc, bo widzę że miałeś takie same problemy jak ja na pierwszych planach. A on, że nie chcę mi się już z Tobą gadać. No to ja się wkurwiłem (patrz post: Czas Ludzi Letnich) i mówię: chuj Ci w dupę... Prawie się pobiliśmy... Pragnąc dobra czynię zło. Niestety.
Generalnie wyznaję zasadę, że żeby do kogoś coś dotarło trzeba przypierdolić prosto z mostu. Nie ma, że boli. Nie trawię kolesi, którzy mówią swe uwagi za plecami o danej osobie, zamiast powiedzieć im to w twarz, jak to miało miejsce dzień później: kolega o utalentowanym koledze, który mimo, że zrobił świetny film dostał niestety trójkę powiedział bardzo fajną rzecz, którą tamten powinien usłyszeć, nie ja, czy profesor /pozdro Filip/...
Człowiek człowiekowi wilkiem. Patrzysz komuś w oczy i nie wiesz co naprawdę myśli, okazuje się to dopiero jak Cię już nie ma podczas dyskusji...
A może się mylę? Może niewiedza jest błogosławieństwem? Inny kolega (pozdro Krzysztof) mówi: największą przysługą jaką zrobisz drugiemu człowiekowi jest to, że się od niego odpierdolisz...
Coś w tym jest chyba... Może ja myślę w inny sposób, bo chcę wiedzieć co myślą o mnie inni i wydaje mi się że inni chcą też to wiedzieć. Innymi słowy ja chcę stawać w prawdzie... A Wy?
Pozdro.

P. S. Pozdro dla chłopaków z drugiego roku wyrzuconych ze studiów: nie łamcie się... filmy można robić bez szkoły. Wystarczy chcieć. Peace.

Silesia oznaczona ;)

Wczoraj i przedwczoraj byłem w Katowicach na egzaminie kolegów z reżyserii... I nabroiłem... Podobno szef kina ściga mnie za cytuje "bazgroły w kiblu", gdzie przyznaje umieściłem taga z linkiem do tego bloga. Jednak czemu instytucja artystyczna pragnie tępić art-blog? Powinna raczej go wspierać... Chociażby dlatego, że ją w tym miejscu rozreklamuje: chodzi o Centrum Sztuki Filmowej dawne kino Kosmos. [w tym miejscu wspomnę, że owa instytucja nie chciała wydać rzeczy koledze, za to że nabazgrałem... heh, chcieli kasę - pieniądz rządzi światem jak go zdobyć by się nie stać automatem] Co prawda tak do końca to nie dziwi mnie ich postawa, bo w końcu tagowanie to niszczenie ich mienia, ale bardzo dziwi mnie postawa kolegów pseudoartystów filmowców: po co bazgrzesz, ile ty masz lat? - mówią... No cóż ja odpowiadam, że to sztuka ulicy... świadomy akt woli a nie bazgroły szczeniaka, że kocha jakąś niunie. A jeden z operatorów mówi: "jak Cię złapią to przestaniesz bazgrać". Co się dziwić, chłopak przed operatorką skończył prawo. Społeczniak z niego. Tagowanie i wlepki uważam za akt kreacji. W PRL-u ścigano twórców za opozycyjną sztukę, w dzisiejszych czasach ściga się grafficiarzy za wandalizm. Nie twierdzę, że jestem graficiarzem - jak już mówiłem jestem zwykłym chłopakiem z odrobiną talentu, ale pozdrawiam malujących na murach sztukę (dla nieuświadomionych tag jest elementem graffitti), którzy uciekają przed policją lub dotają pałami od SOKistów. Sztuka ta jest zajebista, bo nierozerwalnie związana z uczuciem adrenaliny, dlatego zawsze będę ją wspierał. Pozdro.

23 września 2007

KON-TRAST W NAS

__________________________________

Błysnęły płomienie w świetlistych pochodniach
Orkiestra zagrała radosną pieśń
W cyrkowym namiocie zabrzmiała melodia
I wżarła się w serca zatrute jak pleśń

I ludzie spojrzeli, spojrzeli po sobie
Ich miny w uśmiechy poczęły się wić
Zerwani do cyrku, nie leżą już w grobie
Bo im tak po prostu zachciało się żyć

I wyszedł tu smutny Pierre nocy bez dnia
Lecz obok pojawił się Clown malowany
W uśmiechu powity, powity do cna
I bić się zaczęli, aż kurzu tumany
Rozniosły po sali dźwięk śmiechu: HAHA…

I płaczu i zgrzytu ludzkich uniesień
Emocji przeciwieństw dzielonych przez dwa
Jak zima i lato, jak wiosna i jesień
Gdzie miłość to ty, nienawiść to ja

Publiczność z zachwytu z krzeseł aż wstała
Patrzała, słuchała
Bić brawo zaczęła
Płakała, klaskała
Tak jakby płynęła

Lecz w morzu toksycznym - widocznie
Bo z oczu i uszu wnet wyszły wyrocznie
Robaki… glizdy…Właśnie w takiej postaci
Bo życie w tej walce każdy z nas traci

Kto nie wie czy żyje czy umarł zawczasu…
W rękawie nie znajdzie pomocnych już asów
I za tą niewiedzę - gorzko zapłaci...
Zarówno dorośli, jak i małolaci...


wersja w mp3: sad_ostateczny.mp3

22 września 2007

PseudoAnioleckom podcinam skrzydelka...az krew bryzga...

Dobra. Trzeba coś tu wyjaśnić.
Uprzejmie proszę by fałszywy Aniołecek z komentarzy pod postem "Kompleks Prometeusza /CHWD Artystom"" ujawnił swe prawdziwe diabelskie oblicze. W przeciwnym razie będę musiał wprowadzić konieczność podawania maili przy komentarzach bo wkurwia mnie annnonimowosc ludzi których znam i którzy nie chcą przyznać się do prawdy kim są wiedząc kim ja jestem.
Mając maila bede chociaż wiedział jakie miasto: Katowice Sieradz Świdnica Trzebinia, Kraków ,Zduńska wola, Łodz czy Warszawa, czy inne zadupie.

Kolejna rzecz jest taka: ktoś czytał moje wiadomości na gadu. Mam na to dowód. Mam też zioma z psychologii, który innemu włamał sie na gadu i zmieniał mu opisy np. świerzb na jajach. Heh. Dziecinada. Jest najbardziej podejrzany i pierdolę, co piszesz w komentarzach, ziomuś. Muszę Cię zmartwić ziomuś: osiągne. Ba, już osiągnąłem więcej od Ciebie. To nie paranoja to fakty.

Dlatego też odtąd only skype. Wam też radzę jebać gadu.

Ponadto kolejnej Ściemy doznałem dzisiejszego dnia. Sciemy przez duze "Ś". Czemu kobiety kłamią? Chyba kompleksy. A faceci? Dla jaj?

Nie ważne. Ważne jest jedno: "nadzieja matką głupich, jestem wśród nich". Łudziłem się, że ludzie są uczciwi, lecz prawda jest inna. Ludzie kłamią. Oj kłamią, mózgi mamią... Czy ten świat to matrix? Nie wiesz czy uśmiech Twego dobrego zioma jest prawdziwy. Żałosne.
Wkurwiłem się bo nie trawię kłamstwa. Dlatego odtąd błog ten winien się nazywać złe uczynki dobrego chłopaka. I tak samo odwrotnie czytajcie motto u gory. Według oryginału, tak jak ś. p. ziom Goethe chciał, nie jak moja parafraza. Jekyll poszedł spać mówcie mi Hyde /wyrwany ze snu marsz bez protestu/przeciwników może być tysiące, a nie stu/ Ty tak nie stój/ przyłącz się wlacz/protestuj.../

A skurwysynom którzy mi w komentarzach grożą przesylam gorące spierdalaj.
Nie jestem takim leszczem na jakiego wyglądam. Mam jeszcze prawdziwych ziomow, którzy mi pomogą, gdyby mi sie coś stało. Bo ja im pomoglem. A wzajemnosc to podstawa w prawdziwej przyjaźni. Nie straszę tylko obiecuję. A nawet jedno i drugie. Więc nie podskakuj łaku, bo trafisz do piachu.

Właśnie idę na ślub jednego z ziomów /dygresja dla fajnych niuń: zajebiscie wygladam w garniaku.. choć dziś w niego się nie wbije, bo już nie zdąże - pociąg się spóźnił;)/.

Pozdro dla prawdziwych. Fałszywym - out /im więcej ludzi mnie w chuja zrobi tym będę mocniejszy, więc wchodzcie na ring, zapraszam/

P. S. "Śmiej sie śmiej zobaczysz jednak Twój śmiech urwie sie jak hejnał. Niech myśl tu jedna/ ogarnie dziś wszystkie umysły. Damy radę ręce swe do nieba wyslij..." /pozdro Zipera i WWO... A propos podobno Prosto zbankrutowało, choć nie wiem napewno, bo słyszałem z baaaardzo niepewnych źródeł. Jeśli to prawda to pozdrawiam chłopaków. Głowa do góry a runą runą przeciwnosci losu mury - wiem to z autopsji /wielkie yoł/.

Nara.... /fałszywym ludziom z tego blogu wara, bo spotka Was kara/i to od zaraz/to akcja-reakcja a nie marazm///

21 września 2007

Wlepki /

Cieszę się, że tak dużo osób zaczęło czytać mego art-bloga (na razie licznik strony będzie moją słodką tajemnicą). Jednak chciałbym, żeby czytało jeszcze więcej, dlatego poniżej zamieszczem projekt graficzny na "wlepki" w rozdzielczości 300 dpi, czyli dużej. Wystarczy wydrukować (aby zapisać kliknij prawym i wybierz zapisz element docelowy jako...) i rozpropagowywać mój art-blog metodą street-artu. Z góry thnx. Przysyłajcie mi zdjęcia Waszych wlepek na maila powyżej. Pozdro.



20 września 2007

Kompleks Prometeusza /CHWD Artystom/

Do napisania tego postu przyczynił się anonimowy komentarz zawarty w poście „Eudezet dzisiaj”.
Nie jestem artystą. Serio. Pierdolę bycie artystą. Ja po prostu lubię tworzyć. Lubię czuć dreszcz podniecenia, to nieziemskie mrowienie na plecach, gdy wymyślam, gdy penetruje wyobraźnie (nie mylić z innym mrowieniem, podczas innej penetracji). Lubię, gdy natchnienie rozpierdala mnie wewnętrznie. Wtedy czuję, że żyję. Ale artystą nie jestem.

Jestem zwykłym chłopakiem z odrobiną talentu.

Zacząłem jednak się zastanawiać czemu chcę tworzyć? Czemu dążę do artystycznych doznań? Może, dlatego, że wywodzę się z DNA artystycznego…

Mama śpiewa, ma wykształcenie muzyczne, ojciec był dosyć poczytnym pisarzem swego czasu (teraz też pisze i też go czytają, ale ja wolę to, co pisał niegdyś, bo tego, co pisze teraz nie da się czytać).

Więc przez całe życie widocznie cierpiałem na kompleks Prometeusza, który polega na tym, iż chcemy być lepsi niż nasi rodzice… Zawsze byłem w ich cieniu. UWAGA! ZANIM SE POMYŚLISZ CZYTAJ DALEJ. NIE KMIŃ PSYCHOLOGICZNYCH TEORII, JUŻ WYJAŚNIAM: nigdy mnie nie zmuszali do tworzenia. Byłem tak rozkapryszonym dzieckiem, że nie odważyli się… Heh… W wieku siedmiu lat nie chciałem chodzić do szkoły muzycznej by uczyć się gry na fortepianie. Serio. Rozpłakałem się jak bóbr, gdy kazali mi zagrać gamę na AM w Łodzi i mama mnie wypisała / za co od taty… do... dorymuj sobie…

Potem pojawił się wkręt taty, żebym dziennikarzem został. Nawet do liceum o profilu dziennikarskim poszedłem. Lecz po pierwszej klasie przeniosłem się. Dziennikarstwo mnie wkurwiało. Miałem wtedy trzy inne swoje własne, a nie rodziców zajawki: hip-hop, fantastyka oraz film. Z czego obecnie został rap i film. Dlatego też studiuję sobie ostatnią z tych dziedzin (gdybyście nie wykminili po poprzednich postach), a to tylko dlatego, że nie powstał kierunek hiphopologii. Więc na praktyczne egzaminy z flow, lub wholetraina (swoją drogą świetny niemiecki film o tym tytule wchodzi niebawem do kin) nie można liczyć. I dzięki Bogu, bo jak się zaczyna coś robić pod przymusem, to przestaje się to lubić.

Reasumując:
- rymuję - robię muzykę - fotografuję - piszę - reżyseruje i montuje filmy
- zajmuje się grafiką (nawet troszkę w 3D)

ale artystą nie jestem. Pierdole artystów. Wiecie dlaczego? Oto odpowiedź na pytanie: http://pl.youtube.com/watch?v=ZHKa6meBf1k


P. S. Nie do końca pierdolę, gdyż "CHWD Artystom" w tytule posta ma dwa znaczenia, jeśli Chuja zamienisz na Chwałę, a Dupę na Dobrym. Pozdro :)


P. S. 2. Czemu przestałem mieć ochotę na miłość? :(

18 września 2007

Eudezet dzisiaj...

Znów kocham tą piękną brzydotę. Eudezet rulez.

2007 - dziś /kliknij aby powiększyć/
_______________________________

1.

2.
3.

4.

epilog






Eudezet 2004/2005

Mimo, że wyjechałem do Katowic nadal kochałem tą piękną brzydotę łódzką...

2004/2005




Eudezet 2003

Kochałem tą piękną brzydotę tego miasta...

2003 r. /kliknij aby powiększyć/






15 września 2007

Taguj swój świat !

_____________________________




Jakie to uczucie, gdy zawodzi człowiek?

Dzisiejszego dnia zawiodło mnie parę osób... i mam w sobie tyle emocji, że nie jestem sam zdolny do przekazania ich. A zatem... wydaje mi się, że ten tekst /nie mój/ uczyni to lepiej:

Po co ludzie są przy nas?
Wyżej jesteś to więcej trzymasz
Masz przewagę to pociąga ich siła
A odpycha ich upadek, musisz patrzeć im w oczy
Bo inaczej spadniesz, nie będziesz mógł spać w nocy x2

Topi się asfalt, mam już dosyć miasta
Oglądam zdjęcia gdzieś poupychane w szafkach
I szukam szczęścia w roztrzaskanych pięściach
Falstart, może bym miał świat gdybym zechciał
Gdybym życie brać w zastaw przestał
Dziś topie się w refleksjach, piszę jak Puszkin
Kolejna lekcja różnic, raperzy nie są równi
Wiem dzisiaj jak przeżyć, wiem lecz to żadna sztuka
Coś nie fer, to przez was już nie umiem ufać
Ej słuchaj pierdole już twój pieprzony cynizm
Po co ludzie są przy nas i po co my jesteśmy przy nich
Kto z kim trzyma i kogo możesz mieć przy sobie
Proste finał, jakie to uczucie gdy zawodzi człowiek...

PEZET/NOON-Re-fleksje,Muzyka klasyczna /Embargo nagrania/ 2002 r.

Pozdro dla prawdziwych ziomów, fałszywym środkowy palec...
/pisane pod wpływem chwili/


12 września 2007

Damn it!

Chciałbym kochać miłością nie chemiczną
Kochać, miłością nawet platoniczną
Byle byłaby prawdziwa,
płynęła z "serca" (w cudzysłowiu)
A nie mięśnia, z którego krew wypływa
Aby energią była księżyca w nowiu
(a nie jak baterie, lub wtrysk paliwa)

By człowiek nie był po prostu zwierzęciem
Lecz stał się (lub bywał)
Istotą boską
Aby każde niemowlęcie
Pielęgnowane przez matkę z troską
Nie mogło być synonimem szczeniaka z suki
Abyśmy byli Ludźmi przez duże L - póki
Możemy
Chcemy
Pragniemy

Mimo to wciąż dla mnie te słowa to ściemy
Wciąż zamiast: Kocham! - krzyczę: Damn it!

............................................................

10 września 2007

Rozmowa /Maga z Kapłanem GGadka/

OSOBY ROZMOWY:

Ja - KAPŁAN (NemezisEgo, Paweł)
Ludek graf_zero - MAG (Neuromancer, Łukasz)


Ja 23:12:25
jestes aniolem ziom - wez sie nawroc ;)

Ja 23:12:36
Zostan kaplanem, nie magiem

Ludek graf_zero 23:12:55
a jak jest roznica?

Ja 23:15:04
Wiec powiem Ci ze jak mialem depresje to Bog sobie urlop zrobil a teraz wrócił i roznica jest

Ludek graf_zero 23:15:41
on jest ciagle na urlopie chyba

Ja 23:15:48
Oj to wspolczuje musisz zaufac w koncu doznales cudu jako dziecko daj powiedziec wreszcie

Ja 23:16:14
Roznica: mag rzuca czary z siebie wierzy w moc zawarta w sobie i tylko sobie

Ja 23:16:39
a kaplan ma pośrednika przez duze B i albo czar wyjdzie albo nie nie od niego to zalezy. Rzuca czary modlitwą prosząc nie żądając.

Ludek graf_zero 23:17:16
no to chyba lepiej byc magiem, prawda?

Ja 23:17:27
nie bo magowie sa samotni ;) lepiej...

Ludek graf_zero 23:17:38
lepiej ufac i pokladac nadzieje w sobie chyba

Ja 23:17:39
Nie. Lepiej nie być samemu ziom. Mag jest sam. Kaplan ma Kogos komu ufa, a ufac sobie to lipa . Lepiej komus, Wyzszej istocie, niz marnemu pylkowi

Ja 23:18:34
jakim sam jestes

Ludek graf_zero 23:18:37
czyli siebie tez ma kapłan, bo w człowieku jest boska iskra

Ja 23:18:48
jest

Ja 23:18:54
ale boska iskra nie wziela sie tam z człowieka. Ktos ja zapalil przeciez

Ludek graf_zero 23:19:21
jestesmy tozsami z bogiem z niego powstalismy i do niego powrócimy (oprocz giertycha chyba):)

Ja 23:19:29
:)

Ja 23:19:36
Tozsami nie. Pycha przemawia przez Ciebie

Ja 23:19:46
hybris

Ludek graf_zero 23:19:50
jego czescia jesteśmy to chciałem powiedziec

Ja 23:20:08
jestesmy stworzeni przez Niego a to roznica. Pytanie: czy Twoje przyszle dziecko bedzie czescia Ciebie?

Ludek graf_zero 23:20:28
nie czuje sie bogiem bo on jest poza wszelkimki kategoriami

Ja 23:20:29
troche bedzie ale tez bedzie Cie słuchać i takie samo nie bedzie jak Ty. Bog jest. Tylko czasem urlop robi, ale wraca

Ludek graf_zero 23:22:00
nie bóg jest, tylko czasem człowek jest ślepy

Ja 23:22:04
nawet jesli ma długotrwały urlop

Ja 23:22:14
no coz. Mylisz się, ale moze zrozumiesz to trzeba poczuc

Ludek graf_zero 23:22:51
kwestia nazewnictwa jak dla mnie

Ja 23:23:19
heh... nie dogadamy sie dopoki nie poczujesz

Ludek graf_zero 23:23:29
jak dla mnie to bóg jest wszedzie i nigdzie, tylko my go nie widzimy, zmysły nas oślepiają, mysli mamią

Ja 23:23:43
dopoki nie poczujesz ze sam nie jestes zdany na laske losu ze jest Ktos obok

Ludek graf_zero 23:26:19
a z ta samotnoscia to moze po prostu ufasz ze nie jestes sam i dlatego masz takie odczucia
odpowiednie neurony w placie czołowym sie wyładowuja i masz takie doznania a nie inne

Ja 23:27:00
Jak mialem depreche nie ufalem! i co? wtedy bylo lepiej??

Ludek graf_zero 23:27:21
nie nie

Ja 23:27:21
wtedy stalem w prawdzie? Nie wydaje mi sie

Ludek graf_zero 23:27:28
lepiej ufac

Ja 23:27:32
wtedy Bog zeslal pustke teraz jestem w prawdzie

Ludek graf_zero 23:27:46
depresja niczemu nie służy jezeli cie nie prowadzi wyzej

Ja 23:27:51
wtedy bylem w pustce

Ludek graf_zero 23:28:05
w swojej prawdzie Paweł

Ja 23:28:15
Oj wielu to jest prawda choc w dzisiejszych czasach niewielu masz racje

Ludek graf_zero 23:28:39
ale nigdy taka sama nigdy jej komus nie przekażesz nikt nigdy nie pczoczuje sie tak jak ty

Ja 23:28:53
Przekazuje ta prawde. To będzie moja tworczosc... i jeszcze milosc ktora jednak istnieje...

Ja 23:29:11
przekazywanie tej prawdy, takiej jak ja ja odczuwam nie innej. Na tym polega sztuka…

Ludek graf_zero 23:29:28
o właśnie takiej jak ty odczuwasz, kazdy ma prawo do własnego odczuwania rzeczywistosci

Ja 23:29:42
No tak, ale podobieństwa miedzy ludzmi są, wiec uniwersalna to prawda powiadam Ci tylko odkryc ja trzeba.

Ludek graf_zero 23:30:14
wazne zeby cie ta prawda wzbogacała i dwałą ci frajde i energie

Ja 23:30:17
Pamietasz przypadek / przeznaczenie? Jak wymyśliliśmy, ze przypadek jest na usługach przeznaczenia? ze to tożsame rzeczy?

Ludek graf_zero 23:30:33
pamietam pewnie ze pamiętam. czesto wracam w myślach do tego tematu…

Ja 23:30:37
No to nie kumam czemu nie wierzysz ze to zarówno moja jak i Twoja prawda była wtedy. To byla nasza prawda

Ja 23:31:14
i Boga ktory byl tam z nami. Nie ze mna, tylko z nami (swoją drogą ciekawe, że to w Warszawie było głownie heh i na grzybkach w Ogrodzie Botanicznym ;)

Ludek graf_zero 23:31:28
gdzies na jakims odleglym poziomie umysłu tak na pewno jest ale ja nie ufam zmysłom
nie ufam temu co widze ufam tylko temu co czuje

Ja 23:32:20
ja tez i czuje nawet jeśli twierdzisz ze sie oszukuje. Pare miesiecy temu nie czulem ale rok temu robiac Itake czulem robiac Utopia tez

Ja 23:33:14
Jedynie przy filmie o rodzicach nie czulem. Dlatego mam lepszy pomysl dzis. Widocznie film o rodzicach nie przekazalby prawdy. Dlatego Bog se wakacje zrobil… ale fajnie ze wrocil i natchnienie w ludziach zssyla :)

Ludek graf_zero 23:34:11
no to fakt z tym sie zgodze

Ja 23:34:20
mowie mu czasem zeby uprzedzal wczesniej o urlopach ;/

Ludek graf_zero 23:34:33
ale nigdy sie nie słucha co?

Ja 23:34:44
nie moge wymagac od tego to moj szef przeciez ;) moze słuchać lub nie

Ludek graf_zero 23:35:16
no widzisz nie podoba mi sie ta poddancza postawa

Ja 23:35:26
bo jestes pyszny ziom. jestes mgnieniem oka

Ludek graf_zero 23:35:35
czemu to nie moze być team?

Ja 23:35:37
czy chcesz czy nie jestes maly jestes prochem a robisz z siebie wielki pyl

Ludek graf_zero 23:36:18
wiem, codziennie to wiem

Ja 23:36:27
ja pewnie zwatpie jeszcze kiedys niestety :( ale zawsze to bedzie proba i mam nadzieje ze wyjde z niej tak jak teraz

Ludek graf_zero 23:37:03
nie wiem tylko czemu nasze mozliwosći jako ludzi sa zablokowane

Ja 23:37:05
Biorac pod uwage fakt ze tyle pale fajek czeka mnie cierpienie :( (zeby tylko ktos chcial je ze mna przechodzic jak rodziny zabraknie :(

Ludek graf_zero 23:37:38
przeciez moglibysmy latac

Ja 23:37:41
ale jestem na nie gotowy mam nadzieje

Ja 23:37:44
Mozemy latac tylko trzeba prosic szefa ;) albo polecimy albo nie ale nie od nas to zalezy

Ludek graf_zero 23:38:41
Hehe, ale w sumie to wygodna postawa bardzo nie ode mnie to zalezy niech sie dzieje wola nieba znia si zawsze agdzac trzeba

Ludek graf_zero 23:39:22
nawet z holokaustem, co ziom? nawet z głodem, chorobami, starością, smiercia bliksich i ukochanych?

Ja (9-09-2007 23:41)
to juz nie jego sprawka ma wroga silnego aniola upadlego

Ja (9-09-2007 23:41)
choc tez wydaje mi sie czasem ze ten upadly aniol jest na jego uslugach. W koncu jest istota ktora wiecznie zla pragnac wciaz czyni dobro...

Ludek graf_zero (9-09-2007 23:42)
no cos w tym jest, tylko nie wiem po co tyle w tym cierpienia nie lepiej jak w buddyzmie po prostu wyzbyc sie pragnien

Ja (9-09-2007 23:42)
moze cierpienie umacnia papiez cierpiał do konca. Nie poddal się. I dla jednych jest leszczem dla drugich autorytetem. Choc osobiscie z kwestia prezerwatyw sie nie zgadzam ;/ ale z aborcja juz tak...

Ludek graf_zero (9-09-2007 23:43)
no to fakt, trzeba walczyc z wlasnymi slabosciami, cierpienie w jakis sposob hartuje ducha

Ja (9-09-2007 23:44)
nom

Ja (9-09-2007 23:44)
taka prawda marna albo nie marna

Ja (9-09-2007 23:45)
za to napewno uniwersalna

Ludek graf_zero (9-09-2007 23:45)
ok stary fajnie sie gada i sie zajawiłem na ta gadke ale zona mnie napomina ze trzeba jutro wstac

Ja (9-09-2007 23:45)
konczymy powoli pozdrow Monie... Jeszcze tylko pytanie mam jedno

Ludek graf_zero (9-09-2007 23:45)
dawaj

Ja (9-09-2007 23:45)
moge umiescic jej fragmenty na blogu?

Ludek graf_zero (9-09-2007 23:46)
rozmowy? czy mojej zony?:D

Ja (9-09-2007 23:46)
Rozmowy. Tej o Bogu… Monike bylobym mi trudno chyba ze foty wyslesz jakies ;P

Ludek graf_zero (9-09-2007 23:46)
jasne ziom

Ja (9-09-2007 23:48)

To spoko. Czekam na fotki heh. Nie no zart. Dzieki. Dobranoc. Spijcie dobrze...

Niniejszym to uczyniłem (sory za literówki i brak polskich liter ale na gg tak sie pisze jakby ktoś nie wiedział). Chcecie przenieść na deski teatru, lub słuchowisko zrobić? Maila znacie jak coś. Pozdro. Keep it real :)


9 września 2007

Czas Ludzi Letnich

Gadałem z kumplem w południe i mówię mu, że mam podły nastrój dziś (wyżyłem się na nic nie winnej rodzinie mej krzykiem, bo mnie znów diabelski wkurw opętał dziś, tym razem poranny, muszę chyba sam mieszkać, albo jakiegoś wora bokserskiego sprawić).

Ziom się przejął i mówi wyluzuj, wpadnij do nas – jest u mnie dziewczyna – obejrzymy film razem, tylko weź piwo. Ja mówię spoko… Nastawiam się, nakręcam, snuje plan na popołudnie, bo to zajebisty film na relaks (Plan doskonały – Spike`a Lee, polecam na wkurwienie), nie ważne że widziałem, chętnie znów obejrzę. Dobre filmy trzeba oglądać wiele razy i za każdym razem szukać w nich czegoś innego (co o książkach rzec nie można chyba).

Nastrój się lekko poprawia. I nagle jeb – dostaje w głowę tępym narzędziem w postaci smsa, od owego zioma: - Albo wiesz co? Nie wpadaj, sory ale dziś ostatni dzień jesteśmy sami, jutro starzy wracają i sam rozumiesz…

Sam rozumiem sperma Ci relacje z ludźmi zalała, ziom. Nara.

W pewnej bardzo mądrej 2000 lat około mającej książce (niezależnie czy ktoś wierzy czy nie winien przyznać, iż jest uniwersalna) jest taki oto fragment: Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3,15n) (Czytaj wyrzygać... – wtedy nie tłumaczyli dosadnie).

Ludzie w dzisiejszych czasach boją się być gorący lub zimni. Wolą być letni, gdyż uwierzyli, że światem rządzą kolory szarości. Ja natomiast wierzę, że jest czerń i biel, a kolory szarości to zawsze domieszka czerni.

Jak się objawia ta wiara ma nieszczęsna. Ano tak, że albo mówię komuś spierdalaj (nie ważne czy w miły czy niemiły sposób, ważne że jednoznacznie), albo mówię fajny/a jesteś [nie oznacza to, że się wcześniej czy później nie wycofam z tych słów, tylko krowa nie zmienia zdania przecież].

Niestety przez to targają mną skrajne emocje. Nie ma we mnie emocji pośrednich.

Kolega ostatnio powiedział: „Chciałbym zobaczyć twój mózg, niech jakieś badania przeprowadzą póki się nie wykończysz. Raz jesteś potulny jak baranek, za drugim razem zły jak wilk”. Racja – raz nienawiść, raz miłość, raz przytulenie, raz agresja, raz uśmiech, raz płacz. Ale tak jest człowiek skonstruowany chyba. No może ja trochę inaczej, bo ja bardzo często zmieniam stany emocjonalne. Za często. Inni mniej. Zazdroszczę im trochę tych szarości emocji, ale póki co dobrze mi z moim emocjonalnym kameleoństwem: nigdy nie śmieje się przez łzy, nigdy nie głaszczę krzycząc itd. Mam nadzieje że mi przez to nie odbije kiedyś.

Dlatego też nie cierpię następujących sytuacji:

- Dzwonię. Nikt nie odbiera.

- Piszę. Nie odpisuje.

- Piszę. Odpisuje zdawkowo.

- Umawiam się. Nie przychodzi.

- Obiecuje. Nie spełnia.

- Rozbiera. Nie daje. (chyba, że to tylko marchewka na kijku jest i da kiedyś heh – ale samiec ze mnie ;)

- Mówi coś. Okazuje nieprawdą (patrz post: Mój ziom: kłamca)

Tacy ludzie z daleka od NemezisEgo proszę. Gdyż NemezisEgo wyznaje jeszcze jedną maksymę z tej mądrej książki:

„Wasza mowa niech będzie: "Tak - tak, nie - nie". A co nadto, z zepsucia jest.”

Życzę by mowa Wasza taka właśnie była. Sobie również.

Peace.

P. S. Oczywiście to nie oznacza, że nie lubię takich letnich ziomów, czy ziomalek. Sam czasem ulegam temu (ale rzadko mam nadzieje). Staram się ich zmienić jedynie. Nie bójcie się, nie lękajcie uznać czerń lub biel (albo albo – wszystko postawić na jedną kartę, trzymać się tego nie mieć szarości odcieni, które są rozdarte i nic nie warte). Zaprawdę powiadam Wam, jakem NemezisEgo - tak się lepiej żyje. Chyba. Pozdro.

8 września 2007

Sen o Warszawie... /Warsaw by night/

Warszawa, godz. 19.44

- Jeszcze zapiekanka dla kolegi miała być. Czekamy już 10 minut.
- Oj przepraszam. Zapomniałam.
- Widać, że nie masz męża kobieto! - łysy facet wyładowuje swą frustracje na babce w budce z fast-foodem. Ja patrze jej w oczy i myślę sobie, że twarda jest. Mina pokerzysty, mimo, że zaczepka tamtego zioma mogła boleć dotkliwie. Bo przecież mąż mógł umrzeć tragicznie. Mogła nie pożegnać się z nim tego dnia. Mogła być na niego obrażona. Teraz może wyrzuca w sobie, że jest winna jego śmierci, dlatego nie znajduje innego.
- Hamburger dla pana. - mówi do mnie i podaje kanapkę. Nie uśmiecha się. Odchodzę.
Pewnie nigdy w życiu jej już nie zobaczę.

Mimo, że nigdy nie zobaczę kobiety w budce z zapiekankami wczułem się w nią. Wyobraziłem jakie ma życie.
Istota, która wczuwa się w innych ludzi. Chłonie ich historie, lub sama je wymyśla. Zawsze jednak próbuje wymyślić jak najbardziej prawdopodobną historię danego człowieka. Cierpi też przez to, gdyż często są to mylne historię. Konfabulowane. Cierpi, bo gdy ma coś powiedzieć napisać, przejmuje się tym co dana osoba sobie o niej pomyśli. Wkręca sobie jazdy. Często jednak najpierw mówi potem myśli. Dlatego też często wyrzuty sumienia zjadają jej duszę.
Naukowo nazywa się to empatia chyba. Ale nauka jest sztuczna. Emocje się liczą. Intuicja.

Czemu piszę o tym w kontekście Warszawy?
Otóż dlatego, że ostatnio empatyczna istota mieszkająca w mojej osobie wczuła się bardzo mocno w inną Istotę. Aż niespotykanie mocno. Niewyobrażalnie mocno. W pewną niesamowitą wietrzną istotę z Warszawy. Nie mogąc się z nią spotkać los chciał, że akurat będąc niedaleko postanowiła pójść jej śladami.
Kaktus. Restauracja. Dla mnie miejsce obce, a jednocześnie jakoś dziwnie nie obce... Czy była tu kiedyś? Jadła? Z kim była? Co myślała? Jakie wspomnienia budzi w niej to miejsce? Czy wogóle budzi jakieś (restauracja wygląda na nową).
Park. Labirynt drzew. Drzew, które pamiętają. Często jednak milczą. Wczoraj natomiast opowiadały...
Wreszczie ławka. Ale ciii... to już nie ja powinienem pisać... Byłbym posądzony o plagiat.

W przeciwieństwie do kobiety w budce wczuwająca istota w tym wypadku, chce poznać prawdziwość swoich wczuć. Chcę poznać całą historię tej osoby. Tej Istoty z miasta Syren (zarówno tych mitycznych, jak i policyjnych). Nie jest jej to jednak dane... Szkoda.

Warszawa, Centrum, godz. 22. 20

Warszawiacy są zamknięci w sobie. Każdy sobie rzepkę skrobie. Egoistyczni i egocentryczni. Nie to, że ja Łodzianin taki nie jestem, ale w Warszawie prawie wszyscy tacy są. Zapytasz o drogę, czy godzinę - musisz mieć farta, żeby ktoś Ci coś odburknął idąc w pędzie.

Zamawiam piwo w Hard Rock Cafe koło dworca. Czekam na kumpli. Zjawiają się. Płacę za piwo. 11 złotych... Kurwa. Idziemy stąd - mówię.

Warszawa, przed Pałacem Kultury, godz. 23.03

Pijemy piwo ze sklepu na ławce. Kolega pali gandzie. Częstuje. Odmawiam. Zaczyna nalegać. No zapal, zapal. Odmawiam. Wreszcie jestem asertywny i ćpam tą rzeczywistość na freszu nie potrzebując dopingu jak niektórzy zawodnicy na ringu podczas meczu.
Policja idzie. Chowamy browary. Jeden zostaje. Policjanci mówią wskazując na butelkę : - Jeszcze to schowajcie. Żeby nie było widać. Tu są kamery...
Kolega posłusznie chowa pod ławkę browara. Policjanci odchodzą. Kurwa... jacy mili byli.
- Miłego patrolu. - mówię. Uśmiechają się.
Normalnie Bóg jest z nami czy jak? Bliźni stróż prawa kocha bliźniego quasi-przestępcę? I to w Warszawie??? Cud, normalnie, cud.
Mimo to kolega częstujący gandzią jest purpurowy. W końcu 2 lata za posiadanie, jak coś.
- Chodźmy stąd - mówi.
Ponieważ jest Warszawiakiem postanawia oprowadzić przyjezdnych ziomali po swoim mieście.

Warszawa, Pola mokotowskie, godz. 23.30

Wysiadamy z taksówki.
Bolek. Mało ludzi. Nie ma co. Wychodzimy.
Lolek. Impreza zamknięta.
Kolejny lokal. Speluna. Spoceni ludzie śpiewają karaoke. Wychodzimy.
Wracamy. Ławka lepsza.
Kluby w stolicy to żenada.
Kolejne browary spite na ławcę zajawiają do dalszego zwiedzania. Tym razem bez udziału taksówek (i żenujących klubów). Pieszo.

Warszawa, pozostałe miejsca, godz. 00.00 - 5.00

Żołnierze zmieniają wartę przy grobie. Są drętwi jacyć. Myślicie, że stoją tam przez całą godzinę nieruchomo z patriotycznych względów? Czy też może konsumpcyjny świat zabija patriotyzm i traktują to jak pracę po prostu?
Opuszczona, wyludniona starówka. Umarłe miasto w tętniącej życiem stolicy.
Pałac prezydencki. Nogi bolą już. Wkurw bierze.
Wreszcie Wisła... kontakt z naturą uspokaja. Idziemy jej brzegiem:
Sfrustrowany ale utalentowany 37-letni scenarzysta, robiący karierę 27-letni student reżyserii, oraz 25-letnia istota, z prawdopodobnie nazbyt rozwiniętą empatią (może dlatego zmieniająca w kółko stany emocjonalne... ech...).
Zakładam słuchawki na uszy. Nie chcę słuchać rozmów o filmach. Chcę poczuć jedność z Wszechświatem (przez duże "W", jak nazwa tego miasta).

Warszawa, Most Poniatowskiego, świt /godz. 5.30/

Autobus zabiera nas na Ochotę do ziomka u którego nocuję.


Warszawa, Al. JP II, następny dzień, godz. 17.07

Stolica oddala się za oknami autobusu. Wracam do Łodzi.

Ludzie tworzą miasto. Zarówno ci żywi, jak i umarli.
Dlatego też pokochałem Warszawę, jednak nie chciałbym w niej mieszkać. Warszawiacy nie mają empatii (nie licząc wyjątków). Oby ją w sobie kształtowali, może wtedy zmienię zdanie. Póki co dobranoc Warszawo! Muszę odpocząć. Wczoraj zrobiłem 15 km na nogach i setki w umyśle. Należy mi się sen.
Sen o lepszej Warszawie...

6 września 2007

Mój ziom: kłamca...

Nienawidzę kłamstwa, obłudy i zakłamania. Rzygam, nie trawie, nienawidzę... Najżółtsza żółć z możliwych żółci mnie zalewa, gdy odkryje (lub zacznę podejrzewać), że ktoś kłamie. Jeszcze ok, gdy się przyzna, albo udowodni, że nie, ale gdy zostawia cień wątpliwości to zajebałbym.... Wrrrr... Spokój... ziomuś spokój... policz do dziesięciu: adin, dwa, tri....

Może się to brać z mego ekshibicjonizmu wewnętrznego, lubię ludziom mówić o sobie prawdę, prawdę i tylko prawdę, mam nadzieje, że mnie to nie zgubi...
Nie to, że nie lubię wkręcać... lubię. Ale zawsze przyznaje w końcu, że coś było wkrętem. To tak jak pierwszego kwietnia, po wkręceniu zawsze padają magiczne dwa słowa: "prima aprilis".

Jestem totalnym przeciwieństwem mojego ziomka, który wkręca wszystkich jak popadnie (oprócz mnie mam nadzieje, bo jak nie to... adin, dwa, tri...) . (Chociaż w sumie dziwne, bo trochę mu zazdroszczę tego uśmiechu na twarzy przy mówieniu nieprawdy w cztery oczy).
Różnica zatem między wkrętem a kłamstwem jest taka, że wkręt się odkręca, a kłamstwo nie. Kłamstwo zostaje i gnije w drugiej osobie, zżera zarówno kłamiącego jak i osobę okłamaną. Jest trucizną, jadem, zgnilizną i toksyczną plwociną, rzygiem pijaka z dworca.
Cóż mam ziomka kłamcę i nie zajebałbym go?
Dlaczego?
Bo jeśli coś mówi to i tak zawsze dzielę to przez dwa i mnożę razy cztery... Jestem przygotowany, że może skłamać. Wkręt nie staje się szokiem. Nie napierdala po ryju (lub jajach) jak prawa prosta Andrzeja Gołoty.
Pamiętam jak byliśmy w Holandii i wkręciliśmy holendrom, że "thank you" po polsku to "chrząszcz w trzcinie". Biedacy męczyli się z tym strasznie. Potem, że "chuj mi w dupę" to "na zdrowie" i przy każdym toaście (których było wiele) Holendrzy słownie wsadzali sobie chuja w dupę... (nie dziwili się, że my nie wznosimy toastu, bo wkręciliśmy im, że w Polsce jest zwyczaj, jeśli spotykasz się z obcokrajowcami, to tylko oni wznoszą) Tylko, że to są wkręty mało szkodliwe. Budzące uśmiech na twarzy. Wkręty pozytywne... Dla jaj, nie na serio...
Dziwny jestem, mówię to, że nieszkodliwe, a mimo wszystko chciałem powiedzieć tubylcom kraju palącej się konopi, że wkręcaliśmy i nauczyć ich jak naprawdę po polsku brzmi "dziękuję" i "na zdrowie". Kolega-kłamca jednak mnie powstrzymał.
I tu się zaczyna problem. Dopóki kłamstwo jest niewinne nie można od jego toksyczności umrzeć, lecz w momencie, gdy przechodzi w filozofie życiową staje się śmiercionośne. Bo jeśli uśmiechasz się do dziewczyny i mówisz jej, że ją kochasz a kilka godzin wcześniej pukałeś mulatkę od tyłu (lub hiszpankę) to sory, jak ona się poczuje, gdy się dowie? Albo, gdy po jakimś czasie związku dopiero mówisz, że masz dziecko, gdy już odpowiednio uzależnisz od siebie drugą osobę?
Sory ziom, nie odbierz tego jako wrzut, a jeśli to wrzut to dbający o Twoją troskę jak pouczenie boskie.
Problem z moim kolegą jest taki, że chce być podobnie jak ja filmowcem. I podobnie jak ja konfabuluje w życiu. Różnica polega jednak na tym, że ja konfabuluje wkręcając siebie (podejrzewając innych, snując przypuszczenia i teorie, oraz wizualizując sobie przyszłe dni - czasem nawet rozmowy z ludźmi, których mam zamiar spotkać), a on konfabuluje wkręcając innych, bajerując, koloryzując czarno-białe historię, lub je z zimną krwią wysysając z palca.

I tak na przykład mieliśmy profesora na studiach, którego podejrzewaliśmy, że jest biseksualny. I pewnego razu mając z nim warsztaty filmowe w Ustce, podczas powrotu z plaży z ziomem-kłamcą, idąc główną ulicą miasta i rozmawiając o filmach Tarantino i Polańskiego zobaczyliśmy profesora siedzącego w pięknej winiarni i sączącego winko w towarzystwie młodszego od siebie o dobre 20 lat młodego metroseksualnego (z wyglądu, bo co mu w duszy grało w tych okolicznościach to chuj wi) mężczyzny... Szczęka nam troszkę opadła, gdyż przy ich stoliku była zapalona świeca. Jednak poza romantycznym nastrojem nie było ekscesów żadnych, ale to żadnych. Rozmawiali jedynie gwoli prawdy i siedzieli naprzeciw siebie. Zero kontaktu między nimi nie było (oprócz werbalnego i wzrokowego).
Jednak po powrocie do pensjonatu mój ziom zaczął wszystkim z roku opowiadać, że widzieliśmy profesora jak siedział przy winku i trzymał rękę na ramieniu młodego kolesia. A ten drugi sączył winko i lubieżnie się do niego uśmiechał... A wszyscy łyknęli wkręta, bo miał świadka w postaci mnie. Przyznam bez bicia, przytaknąłem co miałem zrobić skoro ziom tak barwnie to opowiedział...
Czasem zdarza mi się skłamać. Przyznaję. Spowodowane jest to tym, że wydaje mi się, że w świecie jaki mnie otacza trzeba nauczyć się kłamać, lub chociaż mówić prawdę nie do końca. A szczególnie w świecie artystów, biznesmenów, prawników, czy polityków. Jednak słabo pojęty ze mnie uczeń, bo prędzej czy później nie mogę się powstrzymać od wyjawienia prawdy na jaw. Może dlatego w przeciwieństwie do kolegi nie udaje mi się zdobywać pieniędzy na filmy, lawirować wśród producentów na kipiących obłudą bankietach, gdzie sztuczny uśmiech jest przepustką do kariery, a ściema kluczem otwierającym drzwi sławy (abstrahując od drugiego klucza, jakiego często używają kobiety w tym samczym świecie... Co nie wiecie? O czteroliterowym kluczu mówię przecież...)
Może dlatego musiałem wziąć urlop dziekański. Może dlatego całe te problemy zdrowotne. Może ja jestem jak książę Myszkin z powieści "Idiota" Fiodora Dostojewskiego nomen omen adaptowanej przez nasz rok na warsztatach w Ustce.
Nie zamierzam jednak się zmieniać. Trudno. Zdam się na los... (ech Myszkinie, Myszkinie, don kichocie bez Dulcyney, Dali bez Gali, Tede bez Ani - puknij się w czoło i usłysz jak pusto w środku...).

Wolę jednak prawdę, niż fakt że ktoś mi nie zaufa... Bo z kłamcami jest tak, że jak raz odkryjesz ich na kłamstwie tracisz zaufanie... Nawet jeśli kłamstwo jest tylko podejrzeniem bez udowodnienia, iż nie jest kłamstwem, rzuca ogromny cień wątpliwości, skrywając twarz osoby kłamiącej w półmroku, niczym w filmach noir lat 40. i 50.

Mimo, że kocham platoniczną (ja nie profesor z Ustki przecie) miłością mojego kumpla-kłamcę (te wszystkie wypasione twórcze chwile przy pisaniu scenariuszy, wypady do kina po inspiracje, oglądanie Oscarów w garniturach z naszymi kobietami, wtedy jeszcze nie ex...) to tak naprawdę swojej dziewczyny nie zostawiłbym przy nim na pół sekundy (chyba, żebym Jej baaaardzo ufał, choć znając możliwości bajeru mojego kumpla, oraz patrząc na czasy "Szamanek" [o Szamankach w innym poście będzie może kiedyś, o ile nie trafi mnie piorun, lub nie wybuchnie Trzecia Wojna Światowa, zdołam obejrzeć po raz drugi "Szamankę" Żuławskiego /nie wiem co gorsze ;/] nie jestem pewien czy bym się długo nie wahał).
Przyjaciel bez zaufania to nie prawdziwy przyjaciel. To jedynie ziom.
Przez tą moją schizę o "staniu w prawdzie" często nieprawdziwie podejrzewam o coś ludzi. I z tego wychodzą kwasy. Może dlatego tak mało mam przyjaciół... a może nie mam ich wcale? :(

Chciałbym zmienić w sobie myślenie teorią spisku, pytanie tylko jak to zrobić w świecie obłudy i kłamstwa, prostactwa i chamstwa, zawiści i draństwa (jak ktoś Ci mówi uśmiechając się, że dobry film zrobiłeś a Ty wiesz, że kiepski na przykład, to chujowo, co nie? - choć tu muszę przyznać ziomkowi-kłamcy, że jeśli chodzi o kwestie filmowe, jest szczery do bólu, może dlatego, że to jego, podobnie jak moja miłość do tej ruchomej sztuki(w sensie twórczości, gdyby mylnie to słowo zinterpretowali hip-hopowcy)...

I jeszcze drobny wtręt real-time osobisty:
Dlaczego piszę to akurat dziś? Otóż dziś zacząłem podejrzewać dwie osoby o kłamstwo. Jednej, co prawda nie znam prawie wcale (a mimo to bolalo troszke), ale drugA jest mi ogromnie bliska... Zalezy mi by byla szczesliwa, bo jest niesamowita i niepowtarzalna osoba.
Do tej pory siedzę paląc peta za petem i kombinuje czy to moja konfabulacja, czy najprawdziwsza z prawdziwych /lub pół prawdziwsza/ racja. Czas pokarze.
Mam nadzieje... (nie tracę wciąż).

Pozdro.
Nie kłamcie.