31 stycznia 2008

28 stycznia 2008

Co słychać?

...

Ciszę natchnienia…


Szept samotności…


Śpiew nadziei


Chrapanie nudy


Jęk rozkoszy


Szelest miłości


A czasem wrzask bezsensu…


A u Was?

26 stycznia 2008

Baju baju..

Po tych ostatnich lekko smutnych wpisach, czas na jakiś pozytyw, żeby nie było że smutas jestem. Pewna wyprawa z ziomkami do Holandii (polishteam rulez!) a potem "na stopa" do Brukseli (oj, działo się) natchnęła mnie do nagrania kawałka. Właśnie jestem w trakcie nagrywki, ale nie mogłem się oprzeć, żeby Wam tu fragmentu nie zapodać. Jak tylko dokończę zmienię ten wpis zamieszczając pełną wersję, bo puenta kawałka jest istotna heh (dobra akcja była oj dobra ;). Kozackiego odbioru (czekajcie na ciąg dalszy). Pozdro.


wymagany Flash Player

CIĄG DALSZY NASTĄPI !!!

17 stycznia 2008

E-mail do Koryntian

Temat: Hymn o miłości - dziś

Miłość popędliwa jest, mściwa jest.
Zazdrości
Bywa na pokaz /kwiaty, prezenty/
Unosi się dumą,
Wyuzdaniem
Z seksu się rodzi
Nie zaznaje spokoju
Nienasyceniem kieruje
Wybucha gniewem
Pamięta krzywdy
Nie wszystko znosi
Nie wszystkiemu wierzy
Nie ma nadziei
Nie wszystko przetrzyma
Czasem w powietrzu rozpływa
Ustaje

data wysłania: 17 stycznia 2008 r.

10 stycznia 2008

Insomnia

Post przeniesiony na tajny blog.

9 stycznia 2008

Panta rhei

Czas płynie. Ludzie się zmieniają. Stają zupełnie inni, niż parę lat temu. Podobno co 7 lat ulegamy metamorfozie. Podobno.

Nie można dwa razy wchodzić do tej samej rzeki. Trzeba poznać dalszy jej bieg.

Coś co zostało wspomnieniem, niech nim pozostanie, dajmy mu blaknąć. Trzeba iść do przodu. Ostatnio trzy nurty rzeki chciały, z powrotem mnie porwać. Na szczęście się nie dałem i więcej nie dam... Oto one:

Na Camerimage spotykam ex, jest barmanką. Myślę sobie po co wzięła tą pracę? Chciała mnie spotkać? No więc najebany mówię sobie, no to spoko i uderzam. Chcę ją nawet odprowadzić do domu... Na szczęście ona nie chce. Uff. To nie byłaby rzeka, to byłoby bagno (mąż i dziecko wyklucza cokolwiek)

Potem odzywa się dziewczyna, którą poznałem parę miesięcy temu. Prawie się zakochałem. Prawie robi wielką różnicę. Cóż, inspirowała mnie, więc z chęcią chciałem wróćić do wspomnienia jednego jedynego spotkania i wznowienia znajomości. Nie ważne, że już wtedy zrobiła mnie w chuja i pojechała sobie z byłym na Sycylie. Już wtedy zakończyliśmy znajomość. A ja głupi znów pakuje się w to samo. Na szczęście sama mówi, że znika. Pobawiła się trochę, pośmiała ze mnie i spoko idzie się ruchać z byłym. Heh. I dobrze. Lepiej teraz, niż jakbym znów za bardzo wszedł w zbyt głęboki nurt tej rzeki. Mógłbym utonąć. Niech tylko jeszcze jej wspomnienie zniknie i spoko. Myślę, że pomoże w tym kawałek, który nagrywam pt. "Femme fatale". Już niebawem. Dobrze, że istnieje coś takiego jak sztuka. Inaczej bym zwariował, a tak oczyszczę się z tego. Zapisze. Wykrzycze z siebie. Całe wspomnienie przestanie istnieć. Pójdzie na bit. Rap-Katharsis.

Trzecia powracająca rzeka to moja pierwsze szkolna miłość. Moi koledzy odkryli ją na jakimś portalu. Wszystko się zmienia, płynie. Zaczęła im się podobać. A wcześniej wrzucali na nią... i zlewali ze mnie że jestem z taką laską. Ja to miałem w dupie, bo naprawdę kochałem. Wtedy myślałem, że to iluzja miłości pozwala mi widzieć w niej piękno. Dziś wiem, że widziałem prawdę. Miłość jest zajebista. Z larwy wyrósł motyl, a ja tego motyla już wcześniej widziałem, dzięki miłości... Czyżby to profetyczna jej funkcja? Mówię Wam, zrobiła się taka niunia, że szok. Mógłbym nawet znów się w niej zakochać, ale jestem odporny, bo wszystko płynie... dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Mój ziom z nią nawet kręci teraz. Heh. Ironia losu. Wcześniej śmiał się z niej, a teraz dała ostre zdjęcia i zaczął myśleć kutasem. Panta rhei.

Niech myśli. Niech kręci. Niech ruchnie sobie. Co mnie to obchodzi? Dla mnie to przeszłość.

W sumie też nawiązałem z nią kontakt, bo byłem ciekaw. Ma dziewczyna przejebane w życiu. Cóż. Nie cofnie czasu. Mogła mieć wszystko, a wybrała 2 rozwody. Jej strata. Rzeka płynie nadal, a wspomnienia blakną.

Panta rhei.
Myślicie podobnie?
Pozdro.

P. S. Jeszcze mnie taka refleksja naszła odnośnie tego że mnie nic nie obchodzi, żadna z powyższych rzek próbujących zalać... Jednak obchodzi i nawet mógłbym spróbować jakoś pomóc - nawet miałem plan pomocy, ale przecież chcąc pomóc można tak naprawdę zaszkodzić (o czym świadczy motto tego bloga), więc jednak nie będę się wpierdalał. Chcąc dobra, nie uczynie zła. Modlitwa musi wystarczyć. Amen.

P. S. 2. Blog ten uczestniczy w konkursie w kategorii literatura - jest to dobre miejsce by wyjaśnić zatem, że wszelkie bluźnierstwa i używanie slangu jest zamierzone i ma charakter czysto literacki. Literatura to emocje, a emocje "kurwa" chcą (patrz Gombrowicz, Witkacy - rest in peace / niepatrz: Masłowska również rest in peace).
Piszę, co czuję, ale też czuję co piszę.
Pozdrawiam jurorkę konkursu - za "Tkacza iluzji" - respekt. Elo.

1 stycznia 2008

Utrata

-rekonstrukcja-

Alkohol wchodzi gładko. Niszczy nieśmiałość. Mijam ludzi. Pozdrawiam ich.

Pytam jakąś parę idących razem, do siebie przytulonych, czy są szczęśliwi... Mówią, że tak. Ona mówi. Życzę im szczęścia wspólnego również w tym roku.

Kupuje kolejną flaszkę, zagadując ekspedientkę. Chyba daje jej wizytówkę.

Pasaż. Pijemy. Rozmawiamy. Tylko o czym?
Strzępy wspomnień.
Śrutówka w ręce. Chce strzelić do latarni. Młody wyrywa mi ją. Myśli, że chciałem celować do ludzi i dlatego. Proszę, żeby oddał. Upadam na ziemię.
Chłopaki odpalają petardy (kiedy, jak wyjeli mi je z plecaka?)
Już północ?
Wyjmuje telefon. Nie tylko żeby powysyłać życzenia. Czekam na wiadomość, bo przecież jeszcze jest szansa, że przyjedzie... /Głupi pijak/
Na wyświetlaczu groźny napis: wprowadź PUK. Kurwa. Nie znam PUK na pamięć, a ona może przecież spotnanicznie postanowiła przyjechać. Pijacki omam. Głupek. Idiota.
Mówię do chłopaków, że muszę iść na Fabryczny. Ruszam. Zatrzymują mnie. Potykam się.
Upadam po raz drugi.Rzeczywistość wiruje.
Nachylają się nade mną. Mówią coś do mnie. Zwolnione tempo.
Niedobrze mi.
Bach.
Cięcie.
Jestem na ulicy. Gdzie chłopaki? Nie ma.
Muszę jechać do domu (czemu już nie chcę iść na dworzec?)
Taksówka potrzebna. Wyciągam telefon.
Wprowadź PUK. Kurwa.
Podchodzę do jakiegoś kolesia. Owalny na twarzy. Jak się później okazuje skurwiel. Pytam czy może zadzwonić i zamówić mi taksówkę... Mówi, że wyładował mu się telefon, ale możemy zamienić karty.
Wchodzimy do jakieś bramy chyba. Kilka bram. on mnie prowadzi. Ja próbuje wyjąć kartę. Nie mogę otworzyć klapki. On mówi - Daj, ja spróbuje.
Daje mu. Ufam ludziom. Jak jestem pijany to jeszcze bardziej ufam.
On bierze telefon i spierdala. Dociera do mnie po dłuższym czasie, że zapomniał oddać telefonu. Biegnę za nim.
Upadam po raz trzeci. Uciekł. W tym stanie go nie dogonie. Muszę wymyśleć coś innego.
Radiowóz. Podchodzę. Pukam w szybkę.
- Panowie.. Zajebał mi telefon...
- Pan jest pijany.
- Tak jestem... Ale on mi ukradł telefon.
- Kto?
- Tam pobiegł - wskazuje palcem.
- Niech pan wsiada.
Jedziemy. Jakiś gość idzie...
- To ten? - pyta gliniarz.
Otwieram drzwi. Patrze z radiowozu na kolesia. Ledwo go widze. Ale czemu? Dotykam twarzy. No tak. Okularów nie mam. Minusy. Może to był ten, ale mówię, że nie (za spokojnie szedł?)...
Podwożą mnie pod komisariat i mówią, żebym tu zgłosił.
Wchodzę.
Do dyżurnego mówię, że zajebali mi telefon. Podaje mu dowód i etui od telefonu (etui zostało, bo przecież chcieliśmy się wymienić kartą z tym złodziejem - dorwę cię kutasie!). Jestem agresywny.
- Pan jest pijany. Pan przyjdzie jak wytrzeźwieje.
- Wiem kurwa, że jestem pijany ale on mi zabrał telefon... to jest dowód - pokazuje etui słaniając się na nogach (kurcze przecież nie piłem tak dużo, może dlatego, że nie jadłem).'
- Jak pan się nie uspokoi to zabierzemy pana na izbę.
Wychodzę. Nie pamiętam jak wróciłem do domu (taksówka? autobus nocny? chuj wie).

-rozkminka a propos-

Co Sylwester to gorszy ostatnimi czasy. Ten przynajmniej zapamiętam.
Utraciłem w nim pamięć, wiarę w ludzi, nadzieję (na... miłość?)
I telefon.
A podobno jaki Sylwester taki cały nadchodzący rok.
Dobrze, że nie wierze w przesądy.
Pozdro.