9 stycznia 2008

Panta rhei

Czas płynie. Ludzie się zmieniają. Stają zupełnie inni, niż parę lat temu. Podobno co 7 lat ulegamy metamorfozie. Podobno.

Nie można dwa razy wchodzić do tej samej rzeki. Trzeba poznać dalszy jej bieg.

Coś co zostało wspomnieniem, niech nim pozostanie, dajmy mu blaknąć. Trzeba iść do przodu. Ostatnio trzy nurty rzeki chciały, z powrotem mnie porwać. Na szczęście się nie dałem i więcej nie dam... Oto one:

Na Camerimage spotykam ex, jest barmanką. Myślę sobie po co wzięła tą pracę? Chciała mnie spotkać? No więc najebany mówię sobie, no to spoko i uderzam. Chcę ją nawet odprowadzić do domu... Na szczęście ona nie chce. Uff. To nie byłaby rzeka, to byłoby bagno (mąż i dziecko wyklucza cokolwiek)

Potem odzywa się dziewczyna, którą poznałem parę miesięcy temu. Prawie się zakochałem. Prawie robi wielką różnicę. Cóż, inspirowała mnie, więc z chęcią chciałem wróćić do wspomnienia jednego jedynego spotkania i wznowienia znajomości. Nie ważne, że już wtedy zrobiła mnie w chuja i pojechała sobie z byłym na Sycylie. Już wtedy zakończyliśmy znajomość. A ja głupi znów pakuje się w to samo. Na szczęście sama mówi, że znika. Pobawiła się trochę, pośmiała ze mnie i spoko idzie się ruchać z byłym. Heh. I dobrze. Lepiej teraz, niż jakbym znów za bardzo wszedł w zbyt głęboki nurt tej rzeki. Mógłbym utonąć. Niech tylko jeszcze jej wspomnienie zniknie i spoko. Myślę, że pomoże w tym kawałek, który nagrywam pt. "Femme fatale". Już niebawem. Dobrze, że istnieje coś takiego jak sztuka. Inaczej bym zwariował, a tak oczyszczę się z tego. Zapisze. Wykrzycze z siebie. Całe wspomnienie przestanie istnieć. Pójdzie na bit. Rap-Katharsis.

Trzecia powracająca rzeka to moja pierwsze szkolna miłość. Moi koledzy odkryli ją na jakimś portalu. Wszystko się zmienia, płynie. Zaczęła im się podobać. A wcześniej wrzucali na nią... i zlewali ze mnie że jestem z taką laską. Ja to miałem w dupie, bo naprawdę kochałem. Wtedy myślałem, że to iluzja miłości pozwala mi widzieć w niej piękno. Dziś wiem, że widziałem prawdę. Miłość jest zajebista. Z larwy wyrósł motyl, a ja tego motyla już wcześniej widziałem, dzięki miłości... Czyżby to profetyczna jej funkcja? Mówię Wam, zrobiła się taka niunia, że szok. Mógłbym nawet znów się w niej zakochać, ale jestem odporny, bo wszystko płynie... dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Mój ziom z nią nawet kręci teraz. Heh. Ironia losu. Wcześniej śmiał się z niej, a teraz dała ostre zdjęcia i zaczął myśleć kutasem. Panta rhei.

Niech myśli. Niech kręci. Niech ruchnie sobie. Co mnie to obchodzi? Dla mnie to przeszłość.

W sumie też nawiązałem z nią kontakt, bo byłem ciekaw. Ma dziewczyna przejebane w życiu. Cóż. Nie cofnie czasu. Mogła mieć wszystko, a wybrała 2 rozwody. Jej strata. Rzeka płynie nadal, a wspomnienia blakną.

Panta rhei.
Myślicie podobnie?
Pozdro.

P. S. Jeszcze mnie taka refleksja naszła odnośnie tego że mnie nic nie obchodzi, żadna z powyższych rzek próbujących zalać... Jednak obchodzi i nawet mógłbym spróbować jakoś pomóc - nawet miałem plan pomocy, ale przecież chcąc pomóc można tak naprawdę zaszkodzić (o czym świadczy motto tego bloga), więc jednak nie będę się wpierdalał. Chcąc dobra, nie uczynie zła. Modlitwa musi wystarczyć. Amen.

P. S. 2. Blog ten uczestniczy w konkursie w kategorii literatura - jest to dobre miejsce by wyjaśnić zatem, że wszelkie bluźnierstwa i używanie slangu jest zamierzone i ma charakter czysto literacki. Literatura to emocje, a emocje "kurwa" chcą (patrz Gombrowicz, Witkacy - rest in peace / niepatrz: Masłowska również rest in peace).
Piszę, co czuję, ale też czuję co piszę.
Pozdrawiam jurorkę konkursu - za "Tkacza iluzji" - respekt. Elo.

Brak komentarzy: