Samotność dusi, za gardło chwyta...
... ale z drugiej strony może i dobrze, bo z tego co pamiętam to miałem popieprzone związki. A teraz tak, jak wszyscy głosujący na PO, pragnąłbym normalności /choć akurat na to nie głosowałem, paradoksalnie/. A jedyna normalność - to w moim przypadku to chyba brak związku, bo jak popatrze w przeszłość to normalności nie widać... Kilka przykładów...
Z pierwszą niunią związany był ból. Otóż dostawałem wpierdol od jej kolegów z osiedla. Za każdym razem gdy przychodziłem do niej musiała szykować okłady... To wyglądało mniej więcej tak - szedłem do Natalii i podbijali do mnie jej ziomale i mówili:
- Ej ty kurwa, co Ty tak na luzie chodzisz po naszej ośce?
Ja pytam: - To znaczy jak?
- Chcesz wiedzieć jak? A tak!
I dostaje gonga w ryj. Po ciosie w nos raczej za wiele nie da się zrobić w kwestii obrony... Bo widok krwi paraliżuje. Więc z reguły spierdala się i mówi:
- Kochanie... Znów dostałem.
Żałosne. A więc i śmieszne.
A wracając znów ci sami podbijają, tylko że tym razem oko.
Dzień później znów ci sami siedzą na ławce. A ja z podbitym okiem idę luzacko ich osiedlem. No więc nie mogą na to pozwolić. Znów podchodzą.
- Ej. Masz fajkę.
Mówię, że mam, wyjmuję paczkę, chcę go poczęstować, a ten wyrywa mi z ręki całą ramkę i jakby nigdy nic odchodzi...
Noż kurwa!
Dobrze, że ze mną zerwała, bo podobno tasaki szykowali. Widocznie nie chciała mieć chłopaka-zombie. I dobrze. Rzekłbym bardzo dobrze.
Następny związek był nieskonsumowany. Rzekłbym imprezowy. Widywaliśmy się tylko na imprezach. I tak miało zostać. I tu też ciekawa kwestia - laska mi mówi, że chcę się ze mną przespać, a potem znika bez śladu po jednej z imprez. Ostatnio ją spotykam, a ona mówi, że się spieszy. Ja myślałem kurwa, że rzuci mi się na szyję po tamtym wyznaniu. Ale widocznie sprawa uległa przedawnieniu. Nevermind.
Noi wreszcie poważny związek liczący 2,5 roku. Przyzwyczajenie, seks-nałóg i ... przyjaźń. Poważna sprawa. Oprócz jednej ważnej kwestii. Wstydziłem się trochę tej laski... Heh. Śmieszne? Raczej tragiczne. Poza tym faktem o dziwo ten związek był normalny. Tak normalny, że aż nienormalny. A raczej po prostu nudny. Jedno trzeba rzec - była mi oddana i zapatrzona we mnie jak nikt nigdy. To mi się tak podobało, tak bardzo podobało, że nawet mógłbym z nią być już zawsze. Ale oczywiście byłoby to egoistyczne, bo było mi z nią dobrze, ale jak mawia mój kolega motyli w brzuchu nie czułem. Co najwyżej swędzenie... bo sprawiała, że byłem sobą, pomagała mi. Mogłem po raz pierwszy w życiu poczuć normalność ( wspólne oglądanie TV, praca, normalna rodzina, obiady, szampan w wannie, tradycja itp.) Dla niej zapewne związek ze mną był czymś nienormalnym, bo kochanie się przy rodzicach za ścianą do najnormalniejszych pewnie nie należało. Poza tym nie kryje, że inne dziewczyny mi się podobały i nie omieszkałem z nimi flirtować, co któregoś dnia odkryła wchodząc w moje prywatne archiwum gadu (jak to mawiają Anglicy ciekawość zabiła kota, czyli ciekawość to pierwszy stopień do piekła...). Można jedynie dodać, że w kilka miesięcy po rozstaniu (ogólny powód: odległość) znalazła sobie męża i ma obecnie dziecko (na szczęście nie moje). A fakt błyskawiczności jej decyzji stanięcia na ślubnym kobiercu może prowadzić do wniosku, że też do najświętszych w kwestii wierności nie należała - patrz utwór "Ksiazezbajki" w poście 2xLove i tekst w nim: -"może wcześniej go miałaś...co? / Może wcześniej go miałaś, yoł"). Z Bogiem.
Co potem? Potem ciekawa inteligenta dziewczyna i długie rozmowy telefoniczne. Setki smsów. Kilka wspólnych nocy w akademiku... i dość specyficzna kwestia... lubiła robić to sama... lub patrzeć... To było nawet ciekawe, ale wytwarzało dystans... Poza tym bała się facetów, a strach okazywała pokazując wyniosłość w relacjach damsko-męskich. Wyniosłość graniczącą z pogardą. Więc pamiętnego Sylwestra 2006/2007, gdy po raz kolejny usłyszałem: - "Sio, sio, sio!" zamiast życzeń, postanowiłem jej powiedzieć o tym co myślę sprawiając, że płakała w momencie nadejścia magicznej godziny północy zwiastującej nasz dobiegający obecnie rok... i dobiegający wówczas związek. Szybko jednak znalazła sobie pocieszyciela. Bez odbioru. /co ciekawe moja eks strasznie była zainteresowana tą dziewczyną. Chyba jeszcze jej obecny mąż wtedy się jej nie oświadczył/
A ostatnio? No cóż ostatnio też było ciekawie... Ostatnio tematem przewodnim jest skrajność, można by rzec skrajność nad skrajnościami... a co za tym idzie na pewno nie "normalność", czyli o suczkach kontra świętych słów kilka /dokończenie ---> na tajnym blogu/
14 grudnia 2007
Sam na sam
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Słuchaj idioto. Wszyscy widzą, że to nie har, nie ostrowski, tylko ty. Sam to nakręcasz. Robisz z siebie nie wiem kogo na blogu, który zapewne uważasz za zaaaajebiście poczytny, miejsce gdzie wchodzi twoje fanowskie grono (mama, tata i ziomki zmuszone do słuchania tego czegoś...) oraz pół rapującej polski. Nie wnikam, bo zaraz z dupy wyciągniesz jakieś ściemnione statystyki odwiedzin...
Naprawdę, IP łatwo jest zamaskować, styl pisania zmienić, a potem podawać się za kogoś. Ostry, jeśli nie wiesz, kiedyś, chyba za casów "Masz to jak w banku" toczył boje na forach, ale widząc że to bezcelowe, olał to. I - jak każdy raper z pozycją (ty się do takich nie klasyfikujesz) - pierdoli to, co o nim mówi stado piętnastoletnich forumowiczów, bo robi swoje i wie, że to co robi, jest dobre. Poza tym kocha tą muzykę; w ogóle ciekaw jestem, co tak naprawdę z Ostrego słyszałeś... I też nikomu nie wmówisz, że cała Łódź trzęsie dupą z obawy przed tobą. Nie umiałbyś nawet wymienić połowy konkretnych graczy. No, chyba że włączysz, jak każde dziecko neo, googla i poszukasz, a potem wkleisz tutaj. Na dniach wrzuć jeszcze komentarze kogoś z warszawy, taki sokół to będzie jak znalazł.
Zrozum, jesteś... mało wiarygodny. Nie mam zamiaru klnąć na ciebie, ale działasz jak cały twój PiS - hipokryzja miesza się z oskarżaniem wszystkich o najdrobniejsze sprawy, bronieniem swojego za wszelką cene (honoru, który już straciłeś) jakimiś zupełnie nieobiektywnymi argumentami, dyskryminacją ze względu na inne niż twoje poglądy, prowokacjami i - jak to dobrze widać zarówno w przypadku JE Prezydenta jak i u ciebie - OBRAŻANIE SIĘ. Słowo, które napisałem DUŻYMI LITERAMI, jest bardzo dziecinne, żałosne. Dokładnie jak ty.
Akcja z płatnością... Cóż, naprawdę przestudiowałeś swoją ulubioną partię od środka. Słuchaj, to żenujące. na rozwój kultury muzycznej? czy może dla ciebie, na nowego majka, bo stary nadaje się tylko do skype'a? Pisz otwarcie i szczerze, jak sam wymagałeś na niektórych forach.
Tajna część bloga jest pomysłem poronionym. Bloga komentują ci przeważnie hejterzy. Twoj cały wizerunek jest chamsko podpięty pod 'dobre uczynki zlego chlopaka'. Jak czytam czwartą z kolei notkę, to już mi coś śmierdzi, sorry, nie ja i nie ty. Tylko to co tu piszesz. Może to kwestia stylu pisania, albo tego podpięcia na siłę pod ideaologię 'zwierzen', ale dla mnie brzmi to zupelnie nieprawdziwie. Kreujesz sie na takiego hardkor-emo-fanatyka. Jeśli jesteś taki naprawdę, to składam ci kondolencje. Jesli nie, zacznij pisac normalnie, zgodnie z sobą, a nie kreowaniem charakteru i ogółem siebie w całości. NAPRAWDĘ SŁABO CI TO WYCHODZI. Nie zauważasz swoich wad, urojeń. Przykro mi.
Mógłbym pisać dłużej, ale obiad... A teraz przeczytasz, pojedziesz mnie, moją matkę, nie przemyślisz tego i skasujesz komentarz. Na wszelki wypadek zapiszę go w notatniku, żebyś nie czuł się za dobrze. Lubisz to, prawda? Pseudoemocjonalny chłopcze...
Wejdę zobaczyć za parę dni, żeby zobaczyć, co mi odpisałeś, ale nie spodziewam się rewelacji.
A poza tym.
Brawa dla ciebie. Zdisować to sobie możesz tą połowę użytkowników hiphop.pl, która nawet pluć do mikrofonu nie umie. Myślę, że to odpowiedni poziom. Ale skakanie do wysokich, kiedy nie ma się czego pokazać, jest po prostu chujowe.
Masz słaby poziom. To nie jest tak, że ci zazdroszczą i dlatego sieją 'defetyzm' (uważaj to ironia). To po prostu prawda. Życzę ci legala, ale wtedy, gdy będziesz czuł, że możesz to zrobić, kiedy będziesz miał poziom, a nie dlatego, że 'o, bo trzeba im pokazać'. Rozwiń się.
Wcalę cie nienawidzę. Piszę szzczerze, podobno to cenisz. Chyba że zaraz temu zaprzeczysz... przekonamy się.
Pozdrawiam. A teraz skasuj ten komentarz.
Niestety nie doczekasz się konstruktywnej odpowiedzi z trzech powodów:
1. Mam Cię głęboko w dupie.
2. Jesteś kolejnym nic nieznaczącym statystą na mojej drodze, do czego sam się przyznajesz pisząc jako anonimowy.
3. Zaczynasz swoje wypociny od nazwania mnie idiotą.
Nie podoba się ---> WYPIERDALAJ I NIE POUCZAJ MNIE CO MAM ROBIĆ, JAK PISAĆ I JAK NAGRYWAĆ NA MOIM WŁASNYM BLOGU, BO NAWET NIE MASZ ODWAGI PODAĆ KSYWY.
P. S. Jak chcesz ulżyć swoim frustracjom załóż własnego bloga - tam będziesz mógł się wypisać ile dusza zapragnie bez używania notatnika o tym jak to NemezisEgo jest beznadziejny a jednak fajny. Choć to raczej nie pomoże Twoim frustracjom, bo piszesz strasznie chujowo. No ale spróbuj. Trzymam kciuki. A tutaj mi nie zaśmiecaj więcej twórczości mej. Z litości nie skasowałem /i szczerze nawet całości nie przeczytałem/. Nara.
Aha i jeszcze jedno - jeśli myślisz, że sam sobie stawiam komentarze, jako har, srar, czy ostr to muszę Ci powiedzieć drogi wirtualny Statysto, że aż tak pojebany nie jestem. Niech Ci co stawiali mają odwagę się przyznać. To ich problem, że nie wierzycie, że to oni. Nie mój. Choć z drugiej strony chciałbym zobaczyć na forum Strahola jego post o treści: "Tak HAR to byłem ja!" - wtedy by mi zaimponował, że ma jaja, a tak jak powiedziałem w ps do dissa - jest pizda. Ale nie wracajmy do niego. Sprawa jest zakończona i kurwa nie chcę, żeby ten blog zamienił się w anty-rah blog. To jest mój blog i jest w nim dużo więcej ciekawszych rzeczy niż to pierdnięcie jakim był diss. Poczytajcie, a nie pobierznie przeglądajcie. Najlepsze wspisy są z września.
Pozdro.
P. S. Poza tym jest jeszcze jeden diss - na Masłowską (czemu ten diss Was nie porusza? Czyżbyście mieli takie samo zdanie jak ja? Niemożliwe)
Prześlij komentarz