-rekonstrukcja-
Alkohol wchodzi gładko. Niszczy nieśmiałość. Mijam ludzi. Pozdrawiam ich.
Pytam jakąś parę idących razem, do siebie przytulonych, czy są szczęśliwi... Mówią, że tak. Ona mówi. Życzę im szczęścia wspólnego również w tym roku.
Kupuje kolejną flaszkę, zagadując ekspedientkę. Chyba daje jej wizytówkę.
Pasaż. Pijemy. Rozmawiamy. Tylko o czym?
Strzępy wspomnień.
Śrutówka w ręce. Chce strzelić do latarni. Młody wyrywa mi ją. Myśli, że chciałem celować do ludzi i dlatego. Proszę, żeby oddał. Upadam na ziemię.
Chłopaki odpalają petardy (kiedy, jak wyjeli mi je z plecaka?)
Już północ?
Wyjmuje telefon. Nie tylko żeby powysyłać życzenia. Czekam na wiadomość, bo przecież jeszcze jest szansa, że przyjedzie... /Głupi pijak/
Na wyświetlaczu groźny napis: wprowadź PUK. Kurwa. Nie znam PUK na pamięć, a ona może przecież spotnanicznie postanowiła przyjechać. Pijacki omam. Głupek. Idiota.
Mówię do chłopaków, że muszę iść na Fabryczny. Ruszam. Zatrzymują mnie. Potykam się.
Upadam po raz drugi.Rzeczywistość wiruje.
Nachylają się nade mną. Mówią coś do mnie. Zwolnione tempo.
Niedobrze mi.
Bach.
Cięcie.
Jestem na ulicy. Gdzie chłopaki? Nie ma.
Muszę jechać do domu (czemu już nie chcę iść na dworzec?)
Taksówka potrzebna. Wyciągam telefon.
Wprowadź PUK. Kurwa.
Podchodzę do jakiegoś kolesia. Owalny na twarzy. Jak się później okazuje skurwiel. Pytam czy może zadzwonić i zamówić mi taksówkę... Mówi, że wyładował mu się telefon, ale możemy zamienić karty.
Wchodzimy do jakieś bramy chyba. Kilka bram. on mnie prowadzi. Ja próbuje wyjąć kartę. Nie mogę otworzyć klapki. On mówi - Daj, ja spróbuje.
Daje mu. Ufam ludziom. Jak jestem pijany to jeszcze bardziej ufam.
On bierze telefon i spierdala. Dociera do mnie po dłuższym czasie, że zapomniał oddać telefonu. Biegnę za nim.
Upadam po raz trzeci. Uciekł. W tym stanie go nie dogonie. Muszę wymyśleć coś innego.
Radiowóz. Podchodzę. Pukam w szybkę.
- Panowie.. Zajebał mi telefon...
- Pan jest pijany.
- Tak jestem... Ale on mi ukradł telefon.
- Kto?
- Tam pobiegł - wskazuje palcem.
- Niech pan wsiada.
Jedziemy. Jakiś gość idzie...
- To ten? - pyta gliniarz.
Otwieram drzwi. Patrze z radiowozu na kolesia. Ledwo go widze. Ale czemu? Dotykam twarzy. No tak. Okularów nie mam. Minusy. Może to był ten, ale mówię, że nie (za spokojnie szedł?)...
Podwożą mnie pod komisariat i mówią, żebym tu zgłosił.
Wchodzę.
Do dyżurnego mówię, że zajebali mi telefon. Podaje mu dowód i etui od telefonu (etui zostało, bo przecież chcieliśmy się wymienić kartą z tym złodziejem - dorwę cię kutasie!). Jestem agresywny.
- Pan jest pijany. Pan przyjdzie jak wytrzeźwieje.
- Wiem kurwa, że jestem pijany ale on mi zabrał telefon... to jest dowód - pokazuje etui słaniając się na nogach (kurcze przecież nie piłem tak dużo, może dlatego, że nie jadłem).'
- Jak pan się nie uspokoi to zabierzemy pana na izbę.
Wychodzę. Nie pamiętam jak wróciłem do domu (taksówka? autobus nocny? chuj wie).
-rozkminka a propos-
Co Sylwester to gorszy ostatnimi czasy. Ten przynajmniej zapamiętam.
Utraciłem w nim pamięć, wiarę w ludzi, nadzieję (na... miłość?)
I telefon.
A podobno jaki Sylwester taki cały nadchodzący rok.
Dobrze, że nie wierze w przesądy.
Pozdro.
1 stycznia 2008
Utrata
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Wniosek? Alkohol szkodzi!!!
Polak Polakowi umie dopomóc w kłopocie. Kolega się przeliczył ze strażnikami; nic że Sylwester, nic że zaje....fona, tylko postanowienia ważne, że się nie ululasz w następną noc pod latatnią, bo tylko cały rok stres będzie: oby nie zostać sam w tej malignie. Jak proponowali chatę trzeba było brać.
Wesołego Roku!
Nie mam żadnych postanowień oprócz jednego - postaram się więcej nic nie stracić. Ani pamięci, ani telefonu, ani nadziei.
Ładne prawda? Szkoda, że tak mało realne...
Pozdro.
Najbardziej realne z tych postanowień to nie stracenie aparatu, nie dość, że najmniej cenny to jeszcze materialny, a co do reszty to nawet nadziei szkoda ;) .
Prześlij komentarz