7 sierpnia 2009

Rozkminka teologiczna - DUSZA

Od dłuższego czasu powtarzam mojemu przyjacielowi, który ma problemy z nadwagą, że nie liczy się 130 kg, tylko 21 gram... To tyle właśnie traci ze swojej wagi człowiek w momencie śmierci.

Racjonalizm panujący na świecie zaprzecza istnieniu duszy. Spróbuję zatem zjawisko duszy wyjaśnić racjonalnie... Istota żywa jak wiemy jest źródłem energii (i to dosłownie: energii elektrycznej!), ten motyw wykorzystano w filmie "Matrix", że ludzie byli bateriami dla maszyn (nie mówiąc o filmach "Ghost in the shell" czy "Ghost in the shell 2" - maszyna coś stworzone przez człowieka nigdy duszy mieć nie będzie). W momencie śmierci ciało człowieka przestaje mieć ową energię... gdzie zatem ona zostaje ulokowana? Przecież nic w przyrodzie nie ginie.

Wg hinduizmu i buddyzmu (w przypadku buddyzmu trochę bardziej skomplikowanie, ale z grubsza tak właśnie) odradza się w innej istocie żywej - reinkarnacja. Według chrześcijaństwa idzie do nieba, piekła lub czyśćca. I paradoksalnie wierzenia o duszach w tych religiach nie są tak różne od siebie! Mam możliwe, że heretycką teorię na ten temat, którą stworzyłem gdy przeczytałem o czymś, co w buddyzmie nazywa się POWA (Poła). Istnieją mistrzowie buddyjscy, do których można się zwrócić o to, by przenieśli świadomość zmarłej osoby do duchowej Czystej Krainy!

Według buddyzmu świadomość (czyli dusza) zmarłej osoby po śmierci istnieje w stanie zawieszenia, nie mogąc przejść do następnego wcielenia (rym przypadkowy ;) Jak piszą w jednym z serwisów buddyjskich "Kiedy nasi zmarli krewni lub przyjaciele nie są w stanie spokoju, wtedy osoby żyjące często mogą doświadczać objawów cierpienia, które trudno wytłumaczyć za pomocą zwykłych/światowych rozwiązań."

Czy zatem praktyka POWA, nam Chrześcijanom czegoś nie przypomina? Dla tych, co jeszcze się nie skapnęli, mały cytacik: "Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci, niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen".

Innymi słowy modlitwa za dusze czyśćcowe! Przecież w chrześcijaństwie modlimy się za zmarłych. Tak jak w budduźmie POWA, czyli przeniesienie świadomości zmarłych do Czystej Krainy, tak my za sprawą modlitwy z Czyścca do Nieba! (Ogień czyśćcowy oczyszcza więc świętych przed spotkaniem Ognia, który pochłania - Boga (Hebr. 12,29).

Są nawet msze gregoriańskie za dusze zmarłych (przez 30 dni - koszt 1000 zł) lub msze wieczyste (codziennie całe życie tego co odprawia mszę i koszt tylko 30 zł). A więc pojawiły się koszty i wszyscy mówią - no tak - chrześcijaństwo ech... kasa kasa.... kościół blee! Ale ale uwaga - praktyka POWA w buddyzmie też jest płatna http://www.mahajana.info/powaservis.htm

Zaprawdę powiadam Wam warto modlić się za zmarłych jak ja to czynię za moich dziadków i ostatnio zmarłą babcię od strony taty (oraz za zmarłych znajomych), bo albo są w stanie zawieszenia do następnego wcielenia (buddyzm), albo w czyśćcu! (a wielce prawdopodobne, że to jest jedno i to samo...)

Ale miało być o duszy, więc wybaczcie dygresję odnośnie modlitwy. Skoro już przywołałem niedawno zmarłą babcię poświęcę jej chwilę uwagi, tym bardziej, że blog ów zaczynał się od misji jaką powziąłem pogodzenia jej z moim tatą. Niestety nie zdążyłem. Mimo ich skłócenia mój tata (ateista) doznał swego rodzaju metafizycznego uczucia. Otóż w nocy jej śmierci nie mógł spać! Cóż, możnaby to wziąć za przypadek gdyby nie fakt że tydzień wcześniej przed jej drugim udarem również nie mógł spać! (pierwszy udar miała przy nim...) Nie mógł spać dwie noce! Raz gdy dostała udaru (rano telefon ze szpitala), drugim razem gdy odchodziła z tego świata (analogicznie rano telefon ze szpitala). Jak to wyjaśnić? Tata tłumaczy to więzią emocjonalną między matką a synem, a ja kolejnym dowodem na istnienie duszy! No bo czym jest więź emocjonalna między matką a synem? Czym jest odziedziczone DNA? Przecież dokładnie tego nie wiemy (a propos DNA mam kolejną lekko heretycką teorię, mianowicie w modlitwie "Wierzę w Boga" jest zdanie "Wierzę w Świętych Obcowanie, Ciała zmartwychwstanie". I wszyscy pukają się w czoło - jakie ciała zmartwychwstanie? Toż to niemożliwe! Cóż chyba jednak możliwe, bo w obliczu nowych naukowych informacji wiemy przecież, że można sklonować człowieka. Czy Bóg zatem nie może z DNA sklonować zmarłego? Ciała zmartwychwstanie jest czymś możliwym naukowo! Może DNA to klucz do zrozumienia duszy, bo może miłość jaką czujemy do wybranki/wybranka jest tym co podpowiada nam podświadomość że dane DNA powinny się złączyć by powstało nowe DNA... dobra bo to już korba lekka, spokój! Uff!).

Więzi jakie czujemy między osobami emocjonalnie z nami związanymi są dowodem na komunikację pozamaterialną! Komunikację dusz (ja ostatnio czułem wczoraj i dziś takie połączenie, niestety nie wiem czemu związane z bólem, ale pozdrawiam...)

Czemu mój ojciec nie spał? Babci dusza odchodziła z tego świata. Raz nie odeszła całkowicie - udar, drugi raz zmarła... (Ubolewam tylko, że pogrzeb miała świecki, ale zamówię za nią mszę wieczystą...)

Wróćmy do reinkarnacji i chrześcijaństwa. POWA i modlitwa za zmarłych bez wątpienia jest czymś co łączy obydwie religie (brak Boga w buddyzmie jest czymś co dzieli), ale można pokusić się o jeszcze inne połączenie związane z owym ciała zmartwychwstaniem w Chrześcijaństwie. To już jest bardziej heretyckie, ale tylko sobie teoretyzyję przecież, więc mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone. Otóż skoro jest owa wiara, że na Sądzie Ostatecznym będzie ciała zmartwychwstanie to może zmartwychwstaną różne ciała, w których zamieszkiwała jedna dusza!!! I w ten oto sposób można połączyć to z reinkarnacją, oraz wiarą w różne karmy człowieka, bo może piekło, niebo są na ziemi! Może odradzamy się po śmierci w innych ciałach i mamy takie życie jakie zasłużyliśmy poprzednim! A przecież według Chrześcijaństwa istnieje coś takiego jak grzechy pokoleniowe, czyli że odpokutowujemy grzechy naszych przodków! Innymi słowy jedna dusza przez cały czas w różnych ciałach. Dobra pojechałem ostro w tej teorii. Nie wkręcam się jednak w nią, bo Kościół działa pod wpływem Ducha Świętego zesłanego na Apostołów, więc trzeba zostać przy tej obowiązującej, że dusze przechodzą do nieba, lub piekła, lub są w stanie zawieszenia, czyli czyśccu, ale nie rozkminiać zbytnio czym owo niebo, piekło lub czyściec jest. Dowiemy się kiedyś :)

I jeszcze kwestia zwierząt. Bez wątpienia też mają dusze, jednak nie zerwali owocu z Drzewa Poznania Dobra i Zła jak Adam i Ewa, ich dusze trafiają niezależnie od czynów (choć podobno zwierzęta mają przypisanych aniołów! - serio! Przeczytałem to w magazynie "Któż jak Bóg" :). My natomiast jesteśmy istotami rozumnymi, to dusza włada ciałem naszym, a nie odwrotnie, więc to dusza będzie rozliczana za czyny w nim popełnione. Zarówno w Chrześcijańskiej religii jak i buddyzmie (tam "oświecenie" można osiągnąć poprzez dobre uczynki! - kolejna zbierzność w religiach).

Reasumując: dusza istnieje. W każdej religii (choć buddyzm oficjalnie wypiera się nazywania tego duszą nazywa "świadomością zmarłych") co potwierdza fakt, który ostatnio zrozumiałem, że to nie my tworzymy religie, tylko religie są obrazem Jednego Boga, przez ograniczoność umysłu ludzkiego różnie przez nas interpretowanego.

Dobrych dusz wokół. Pozdro.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witka,

Jestem Buddysta z bagazem Chrzescijanina, od dziecinstwa(dziekuje rodzicom - zastrzegam, nic w tym zlego;>)...a po srodku jest...no wlasnie.
Zaczelo sie od ksiazki R.A. Monroe w 1997 i dziwnych doswiadczen . Poszukujac najskuteczniejszych metod doswiadczenia OOBE zostalem Buddysta Diamentowej Drogi(wczesniej natrafilem na Medytacje Vipasaany i doswiadczylem wibracji-przejrzystego swiatla-wgladu w pozycji lotosu za 1 razem - i bylo to to samo odczucie co przy wczesniejszych probach opuszczenia ciala):>.
No wlasnie i prob OOBE zaniechalem do czasu zakonczenia Praktyk Wstepnych i wkroczenia na Droge Metod(zdolnosc do "OOBE" wowczas, jako jedno z wielu naturalnych zdolnosci umyslu-swiadome snienie tez-, pojawi sie bez leku i nigdy nie zniknie).
Tak wiec wszyskie mysli w Twej glowie nie sa mi obce...Pozdrawiam. Karma

Anonimowy pisze...

Ehh dodalem taaaaaaaaaaaki dlugi kom. I zostal ocenzurowany-w sensie nei pokazal sie:) Zatem raz jeszcze w skrocie. Do autora.
W 1997 roku kiedy to w dziwny sposob pierwsza ksiazka R.A.Monroe wpadla mi w reke czas zaczal plynac szybciej. Dzis moge sie nazwac buddysta (choc nie ma to zadnego znaczenia jak nas zwa) choc wiedze o OOBE, LD i innych temu podobnych tez jest mi znana(od tego sie zaczelo). Nie czytalem wszystkich Twoich postow lecz na chwile obecna ciesze sie, ze myslimy podobnie...ciekawe jak blisko prawdy jestesmy:) Pozdrawiam, Karma.

NemezisEgo pisze...

Cieszę się, że nasze myśli są blisko, Karmo, razem wierzymy nie tylko w iluzoryczną materię. Moje myśli jednak w przeciwieństwie do buddyzmu są bliżej wiary w Istotę Wyższą - Boga, co nie uważam za bagaż. Człowiek nie zdobywa tych zdolności sam, dostaje je w darze. Chętnie jednak bym się dowiedział czegoś więcej o tych Drogach, jako wielki zwolennik unifikacji wszystkich religii (komentarze zatwierdzam dopiero po przeczytaniu) Pozdrawiam.