1 sierpnia 2009

Piękno cierpienia

Ostatnio miałem ostry zabieg na gardle. Najpierw kłują... potem przecinają... a potem rozwierają przecięcie... Potem plujesz krwią i ropą.
Podczas tych akcji walczyłem z własną duszą o swoją wiarę niedawno otrzymaną od Pana. No bo ta medyczna rzeczywistość (kroplóweczka, strzykaweczka, skalpelek...) wokół sprawiała, że zacząłem myśleć, że może nie ma Boga, że może jednak jesteśmy zwierzętami o większym mózgu i wiara to wszystko ściema przez mózg nam zapodana... Czytałem w szpitalu książkę ks. Tadeusza Dajczera "Rozważania o wierze". I nic. Znów wątpliwości.
Następnego dnia znów rozwierają przecięcie w gardle. Jednak podczas tego zabiegu zacząłem wspomniać kadry z filmu "Pasja" Mela Gibsona. Starałem się by wiara wróciłe. Ofiarowałem cierpienie Panu. Ciarki przeszły mi po plecach, gdy Pani doktor poszerzała nacięcie w gardle, w głowie obraz biczowanego Chrystusa, ból targnął całym ciałem, krew chlusnęła wypluta do szpitalnej nerki. O dziwo ból stał się piękny... Zacząłem znów czuć ciarki łaski Bożej na plecach... Gdy nachodzą mnie wątpliwości i mówię modlitwę ich nie czuję, wtedy po zmówieniu "Ojcze nasz" znów poczułem ciarki. Wróciło? Nie do końca jeszcze, ale...
Gdy wróciłem do pokoju otworzyłem "Rozważania o wierze" na fragmencie analizy starotestamentowej opowieści o zmniejszeniu wojsk Gedeona przez Boga: Przeciwnik Gedeona ma 135 tys. wojska, a Gedeon 32 tys. - cztery razy mniej. Jednak w historii zdarzały się zwycięstwa przy takich dysproporcjach. Dla Pana Boga jest więc to dysproporcja za mała. Najpierw karze zmiejszyć do 10 tys. a potem do 300 osób! (taki film "300" kojarzycie?) 300 osób przeciwko 135 tys. wojsk! Czemu Bóg to robi? Po to by Gedeon zaufał mu. Chciał go sprawdzić. Gedeon zaufał i wygrał. Bóg jednak nie zrobił tego tylko po to. Zrobił to też po to aby Gedeon nie przypisał sobie tego zwycięstwa. Gdyby miał 32 tys. nawet 10 tys. mógłby sam chełpić się zwycięstwem nie oddając chwały Bogu. Gedeona Ego mogłoby przybrać wielkie rozmiary. W przypadku 300 osób wojska Gedeon wiedział, że to nie on zwyciężył, że zwyciężył Bóg.
Zacząłem rozumieć, czemu mimo mojej ostatnio głębokiej wiary Bóg zesłał na mnie cierpienie szpitalne. Ostatnio założyłem profil na nk, wpiszcie sobie Nemezis Ego. Gdy zacząłem docierać do niewiernych na tym portalu z fragmentami z Pisma, aby próbować zmieniać ich cielesne podejście do rzeczywistości zacząłem sobie przypisywać hipotetyczną ich zmianę. Czytałem też ostatnio żywoty świętych i zacząłem sobie myśleć - "jestem święty". Kurwa. Co za bzdura! Ze mnie taki święty jak kurwa z ul. Kościuszki. Złe podejście. Zamiast powiedzieć z pomocą Boga będę dążył do świętości zacząłem upajać swoje ego. Zacząłem sobie przypisywać sukcesy w namawianiu innych do wiary. Sukcesy w jej trwaniu. Bóg zabrał mi łaskę, poprzez cierpienie bym za bardzo nie polegał na sobie.
Po wyjściu ze szpitala czuję się jak nowo narodzony i to bynajmniej nie przez kroplówki. Czuję większą obecność Pana niż przed pójściem do szpitala. Gdy mówię modlitwę ciarki przechodzą przez całe ciało nie tylko przez plecy... Dziś dziękuję Mu za cierpienie jakie mi ofiarował. Czuję się przez nie silniejszy. I widzę, że cierpienie może stać się piękne jeśli ofiaruje się je Bogu. Bo chartuje ducha i daje siłę. A po cierpieniu może nastać już tylko radość, która nas wypełni :) Alejalahtale. Pozdro.

P. S. Od dziecka byłem w szpitalach i pewnie nie raz będę, jednak jestem na to gotów, bo jestem gotów na Wolę Boga. Uwierzcie w to niewierni, choć wiem że to ciężkie, ale prawda jest taka - albo autostrada do potępienia, albo wąska dróżka do zbawienia. Elo.

Brak komentarzy: